Dlaczego inflacja nie przyspiesza?

opublikowano: 6 grudnia 2018
Dlaczego inflacja nie przyspiesza? lupa lupa

GUS podał, że inflacja w listopadzie wyniosła 1,2 proc. r/r, a tempo wzrostu  PKB w III kw. wyniosło 5,1 proc. r/r. Gospodarka znajduje się w szczycie, a ceny w sklepach nie idą w górę, a na pewno wolniej niż można by się spodziewać.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że inflacja powinna przyspieszać, ale ta nie przerwanie od końca 2012 r. znajduje się poniżej celu inflacyjnego NBP wynoszącego 2,5 proc. Gdyby przejrzeć podręczniki makroekonomii i wyliczyć czynniki sprzyjające wzrostowi inflacji znaleźlibyśmy opis zjawisk obecnie zachodzących w polskiej gospodarce.

Od strony popytowej mamy do czynienia ze zwiększaniem wydatków rządowych (program 500+). Bank centralny prowadzi gołębią politykę monetarną – rekordowo niskie stopy procentowe utrzymują się od kilku lat co sprzyja zaciąganiu tanich kredytów i pompowaniu pieniędzy na rynek. Można powiedzieć, że rząd i bank centralny „drukują pieniądze”, ponieważ ekspansywna polityka fiskalna i monetarna sprzyjają zwiększaniu ilości pieniądza w obiegu. Ponadto wynagrodzenia rosną w tempie 7,6 proc. r/r. (dane za październik) i bezrobocie jest na najniższym poziomie w historii, co oznacza, że gospodarstwa domowe mają wyższy budżet do dyspozycji, a stabilność zatrudnienia pozwala planować wyższe wydatki konsumpcyjne.

Od strony podażowej obserwujemy wzrost cen surowców, głównie węgla, co w przypadku polskiej gospodarki, gdzie produkcja energii oparta jest na tym paliwie, skutkuje wzrostami cen prądu, czyli wyższymi kosztami ponoszonymi zarówno przez konsumentów jak i producentów przerzucających wyższe ceny wytworzenia na końcowych odbiorców podwyższając ceny towarów i usług. Również ropa drożała w pierwszych trzech kwartałach bieżącego roku, aczkolwiek jej notowania gwałtownie spadają od początku października, co jednak póki co nie przełożyło się na spadek cen na stacjach benzynowych. Dodatkowo dewaluacja naszej waluty względem dolara i euro widoczna od początku roku powinna sprzyjać wzrostowi inflacji, ponieważ importowane produkty są relatywnie droższe.

Dlaczego więc inflacja jest wciąż stosunkowo niska? Jest to efekt równoczesnego oddziaływania różnych czynników. Badania makroekonomistów od dłuższego już czasu wykazują, że czynniki globalne mają coraz większy wpływ na inflację krajową. Od momentu kryzysu z 2008 r. główni partnerzy handlowi Polski – Niemcy i cała Unia Europejska – odnotowują niskie tempo wzrostu gospodarczego, znacznie niższe od polskiego. Niskiej inflacji sprzyja również chociażby postępująca globalizacja i związana z nią międzynarodowa wymiana handlowa. Lokalni producenci ustalając ceny muszą liczyć się z międzynarodową konkurencją cenową. Dodatkowo pracochłonne etapy produkcji są przenoszone do gospodarek o niskich kosztach pracy. 

Ponadto zachodzące strukturalne zmiany na rynku pracy, powodują że jest coraz mniejsza korelacja pomiędzy poziomem bezrobocia, a tempem wzrostu płac czyli w konsekwencji cen (nie działa tu tzw. krzywa Phillipsa). Wynika to chociażby ze słabnącej pozycji związków zawodowych czy rosnącej imigracji.

Można spekulować, że na niższą inflację w ostatnim czasie wpływ mogły mieć czynniki polityczne, a mianowicie październikowe wybory samorządowe. Państwowi producenci energii zwlekali z podwyżkami cen prądu pomimo wzrostu cen surowców oraz opłat za emisję CO2, aby nie spowodować niezadowolenia wyborców. Wiadomo już jednak, że od początku 2019 r. czekają nas podwyżki opłat za prąd, które mogą sięgnąć nawet 30 proc, na co wskazują wpływające do Urzędu Regulacji Energetyki wnioski dostawców prądu o zgody na nowe cenniki.

Wydaje się, że przyspieszenie inflacji jest nieuchronne. Najnowsza prognoza NBP wskazuje, że inflacja CPI w 2019 r. wyniesie 3,2 proc. (jeszcze w lipcu NBP prognozował 3,0 proc.), a w 2020 r. 2,9 proc. Analitycy NBP w swojej projekcji wskazują, że na wzrost inflacji w największym stopniu wpłynie wzrost cen surowców na światowych rynkach i towarzyszące mu osłabienie złotego względem dolara, co przełoży się na przyszłą ścieżkę krajowych cen energii. Warto pamiętać, że projekcje NBP nie zakładają negatywnego obrotu spraw związanego z Brexitem, czy amerykańsko-chińską wojną handlową, a te przecież mogą ograniczyć swobodny handel, a wprowadzone cła spowodują globalny wzrost cen towarów i usług.

Ponadto już teraz inflacja PPI (producencka) jest wyższa od konsumenckiej i na koniec października wyniosła 3,2 proc. Oznacza to, że póki co producenci biorą na siebie ciężar rosnących kosztów (zarówno energii jak i wynagrodzeń), ale można się spodziewać, że za kilka miesięcy zaczną przerzucać te koszty na klientów. Wskaźnik inflacji producenckiej jest wskaźnikiem wyprzedzającym względem inflacji konsumenckiej i jest często wykorzystywany do jej prognozowania.

Pomimo, że powinniśmy przyzwyczajać się do wyższych cen na półkach w najbliższym czasie na pocieszenie można dodać, że daleko nam do takich przypadków jak Turcja czy Argentyna, gdzie inflacja wynosi kolejno 25 i 46 proc. Wzrosty cen w Polsce nie będą na pewno aż tak drastyczne, a zapowiadane przez RPP podwyżki stóp procentowych pod koniec 2019 r. powinny ustabilizować poziomy inflacji.

Wojciech Bartosik, Analityk, Dom Maklerski Michael/Ström

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła