Energetyka: to nie jest branża dla innowacji

opublikowano: 23 kwietnia 2016
Energetyka: to nie jest branża dla innowacji lupa lupa
Energetyka jest w tym momencie w epoce, w której było IT przed wynalezieniem tranzystora fot.: pixabay.com

Energetyka to z punktu widzenia innowacji i nowych technologii, branża pełna paradoksów. Z jednej strony z natury rzeczy obdarzony inercją sektor energetyczny ma z wymagającymi dynamiki i elastyczności nowinkami pod górkę. Z drugiej zaś nie może bez innowacji żyć

Od sprawności, bezpieczeństwa i konkurencyjności tego segmentu zależy funkcjonowanie całego systemu gospodarczego. Stąd firmy działające na tym rynku na przekór trudnościom włączają prace nad rozwojem technologii w naturę swojego biznesu.

Paradoksem jest fakt, że w energetyce nie miało miejsce żadne przełomowe odkrycie, które zmuszałoby podmioty aktywne w tym sektorze do zmiany sposobu funkcjonowania. Branża inwestuje w rozwój innowacji „z własnej woli”.

Paradoks serwuje sektor paliw. Pomimo głębokich, strukturalnych problemów finansowych w górnictwie węglowym, Polska jest jednym z najsilniejszych graczy w branży technologii wydobywczych. Nasze maszyny służą w wielu krajach, a stosowane rozwiązania uchodzą za światową awangardę.

To nie jest branża dla innowacji

W sektorze energetycznym wszystko jest przeciwko innowacyjności. Główni gracze na rynku to wielkie podmioty, najczęściej pozostające pod kuratelą Skarbu Państwa, których sposób działania niewiele może mieć wspólnego z dynamicznym start-upem; wszak w sektorze publicznym procesy muszą być sformalizowane, a zarazem przejrzyste i uzasadnione.

Horyzont czasowy inwestycji także nie zachęca do wkładania pieniędzy w zmieniające się jak w kalejdoskopie technologie.

– Przed przejściem do realizacji nawet najlepiej wyglądającego pomysłu należy sprawdzić, czy taka innowacja przenosi daną organizację w przyszłość i czy rzeczywiście tą innowacją jest – uważa Dorota Dębińska-Pokorska, dyrektor ds. energetyki w firmie doradczej PwC. – Kiedyś jeden z naszych klientów chciał wprowadzić u siebie pewne rozwiązanie, ale w wyniku przeprowadzonego badania okazało się, że nad tą nowinką pracuje kilka innych firm na świecie. Jeśli nasz klient wdrożyłby je, miałby bardzo krótki czas przewagi nad rynkiem, bo za chwilę rozwiązanie byłoby powszechne. Z tej perspektywy nie było sensu inwestować w to rozwiązanie.

Dodatkowo koszty wdrażania nowych rozwiązań są ogromne. Aby przetestować daną technologię spółka musi udostępnić element infrastruktury. Zazwyczaj niezwykle drogi.

– Technologia, czy innowacja powstaje zwykle w laboratorium – opowiada Dębińska-Pokorska. – Tam testuje są małoskalowe rozwiązania. Pozytywny wynik eksperymentu w skali mikro prowadzi do fazy komercjalizacji i największym wyzwaniem jest przekonać energetyków, aby oddali kawałek sieci albo element infrastruktury do eksperymentu. Jeśli to, co się sprawdzało w laboratorium nie sprawdzi się na dużym obiekcie, a może się nie sprawdzić, bo tam są inne procesy niż w układzie izolowanym, to może się okazać, że na samej tej próbie straci się gigantyczne pieniądze. To tak jakby ktoś już dzisiaj miał supernowoczesny samochód, którym może pojechać 300 km/h i ktoś powiedziałby mu „słuchaj, daj mi silnik od tego samochodu, a ja zrobię tak, że pojedziesz o 20 km/h szybciej”.

Wielkie spółki także organizacyjnie nie są w stanie sprostać wyzwaniom rozwoju innowacji i technologii. Do efektywnej pracy nad nowymi rozwiązaniami potrzeba skutecznego systemu kontroli zasadności dalszego wdrażania danego projektu. W przypadku innowacji często bywa tak, że po dojściu do pewnego punktu staje się jasne, że dalsza praca nad konkretnym rozwiązaniem nie ma sensu. Dlatego konieczna jest sprawna organizacja pracy, dzięki której łatwo będzie wychwycić moment krytyczny.

– Sposób, w jaki na stałe włączymy prace rozwojowe w funkcjonowanie firmy energetycznej jest kolejnym dużym wyzwaniem – uważa Dorota Dębińska-Pokorska. – Firma, która zajmuje się pozyskiwaniem i wdrażaniem rozwiązań innowacyjnych musi być bardzo sprawnym i elastycznym podmiotem. W takich organizacjach panuje zupełnie inna kultura korporacyjna i pracują tam ludzie z innymi kompetencjami. Ogromnym wyzwaniem są rozwiązania prawne, ponieważ w przypadku nowych rozwiązań mamy do czynienia z własnością intelektualną. Trzeba wiedzieć, kiedy patentować, kiedy kupować licencję, kiedy je dzielić, a to wymaga praktyki i specjalistycznych umiejętności. W związku z tym powstają w sektorze energetycznym różne koncepcje. Niemieckie koncerny na przykład wyodrębniły ze swoich struktur spółki, które zajmują się tylko innowacjami.

W poszukiwaniu rewolucji

– W sektorze energetycznym jeszcze nie nastąpiła żadna rewolucja. Energetyka jest w tym momencie w epoce, w której było IT przed wynalezieniem tranzystora – zauważył podczas konferencji Executive Club dr Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen.

Ta diagnoza jest kluczowa, bowiem pokazuje specyfikę „pogoni” za innowacyjnością w tej branży. Rozwiązania wprowadzane w energetyce nie zmieniają diametralnie sposobu funkcjonowania systemu, a jedynie usprawniają ten znany od lat. Sektor energetyczny rozwijał się miarowo, jednak obecne tempo zmian zachodzących w gospodarce nie przystaje do specyfiki tej branży. Energetycy znajdują się między młotem a kowadłem. Młotem jest statyczność, tkwienie w tym samym miejscu, równoznaczne z utratą konkurencyjności. Kowadłem zaś jest przeinwestowanie w technologie, które za moment się zdezaktualizują. Co zatem w tej sytuacji robić?

– Elektroenergetyka zmienia się powoli – mówi Dorota Dębińska-Pokorska z PwC. – To nie jest branża IT, gdzie rok to prawdziwa wieczność. Tutaj horyzont inwestycyjny to kilkadziesiąt lat, to jest branża typowo infrastrukturalna. Na razie nie mieliśmy żadnego takiego przełomu technologicznego, który zmieniłby tradycyjny model elektroenergetyki. Na taką rzecz kreowano odkrycie pani Olgi Malinkiewicz związane z tanią produkcją perowskitów, które służą jako ogniwo fotowoltaiczne. Jeśli przykładowo to udałoby się skomercjalizować byłaby to pierwsza rewolucja w branży energetycznej. Podobnie gdybyśmy nauczyli się ekonomicznie magazynować energię, ten świat by się zmienił. Na razie w tym wszystkim chodzi o to, żeby nie pozostawać w tyle. Musimy umieć obserwować świat i wyłapywać te rozwiązania, które możemy zaadaptować u siebie.

Niemożliwe? A jednak!

Pomimo niedopasowania segmentu do innowacji, te w energetyce rozwijają się prężnie. Przede wszystkim to wymóg konkurencji – należy usprawniać procesy i obniżać koszty, żeby móc utrzymać się na powierzchni. Po drugie presja Unii Europejskiej – obecnie na tapecie jest zmniejszenie emisji tlenków rtęci do atmosfery. Laboratoria już zaczynają pierwsze prace w tym zakresie. Jednak najczęściej wdraża się innowacje na poziomie pracy operacyjnej. Wiele drobnych zmian, które usprawniają codzienne czynności wykonywane przez energetyków daje efekt w postaci lepszej sprawności i konkurencyjności.

– Z innowacjami często jest tak, że człowiek, który pracuje w elektrowni, ma pod ręką, załóżmy, niebieski guzik. Gdyby ten guzik był zielony, to jego praca byłaby o wiele bardziej efektywna. Wyzwaniem dla firm energetycznych jest absorbowanie potrzeb w zakresie innowacji właśnie z samych organizacji – uważa Dorota Dębińska-Pokorska.

Pojęcie innowacji jako nieodzownego elementu w działaniu firm z sektora energetyki pojawiło się stosunkowo niedawno. Było to w roku 2013, kiedy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) rozpoczęło swoje programy sektorowe.

– Taką pierwszą iskierką była inicjatywa NCBiR, który dla wszystkich sektorów w Polsce rozpisał taki – powiedzmy w uproszczeniu – konkurs – informuje Dorota Dębińska-Pokorska. – Chodziło o to, że NCBiR rezerwował środki na działalność dedykowaną innowacjom dla kilku sektorów gospodarki. Także komunikat był taki: „ zastanówcie się jaki macie pomysł na siebie i co macie do zaproponowania w zakresie innowacji, a my was w tym wesprzemy”.

Dalej sytuacja zaczęła być dynamiczna. W perspektywie unijnej 2014-2020 również pojawił się program sektorowy. Ważne dla gospodarki branże mają szanse otrzymać środki dedykowane tylko dla nich. Zatem nie uczestniczą w wielkim worku projektów „na cokolwiek”, tylko na konkretne działania mające wpisywać się w klucz rozwoju sektora. W praktyce wygląda to tak, że we wcześniejszych perspektywach energetyka dostawała fundusze na podstawowe projekty infrastrukturalne, czy modernizacyjne. Obecna perspektywa wymaga zaangażowania nowych technologii. Ale presja na innowacje to nie tylko sprawka Unii Europejskiej. Nasze rodzime instytucje także wymagają od firm zmiany w myśleniu.

– Obecnie konieczność inwestowania w rozwój technologii i wdrażanie innowacji jest w agendzie. Mamy cały program Morawieckiego, który w zasadzie bazuje na technologiach. Jest też program Start In Poland, który ma na celu usprawnić rozwój innowacyjności. Wszyscy dookoła wymagają od firm większego zaangażowania, także te nieuchronnie muszą zmierzyć się z tymi wyzwaniami – zauważa dyrektor ds. energetyki PwC.

Tylko po co ten węgiel?

Paradoks polskiego węgla polega na tym, że nikt nie chce go kupować, natomiast technologia jego wydobycia to towar poszukiwany na rynku. Firmy produkujące maszyny górnicze prężnie działają na całym świecie. Wschód opanował Famur – swoje filie mają w Rosji, Kazachstanie, Indiach i na Ukrainie. Grupa kapitałowa Kopex podbija rynek chiński, na którym z roku na rok Polacy coraz bardziej się rozpychają. Według resortu gospodarki w 2012 roku producenci maszyn górniczych odnotowali w Państwie Środka sprzedaż na poziomie 3,9 mln dol., w 2013 roku było to już 8,9 mln dol., a tylko w ciągu pierwszego półrocza 2014 roku – 6,5 mln dol. Grupa Kopex opanowuje także bardziej egzotyczne rynki jak Indonezja, Afryka Południowa, czy Australia.

Herbert Wirth, do lutego bieżącego roku prezes zarządu spółki KGHM Polska Miedź, niejednokrotnie podkreślał, że Polska jest światowym liderem w dziedzinie technologii górniczych.

– 60 lat doświadczeń sprawiło, że dzisiaj możemy powiedzieć, że Polska na rynku górniczym może być liderem zarówno w technologiach wydobywania rud, czy w ogóle kopalin metodą podziemną, jak i dostarczycielem niezbędnej maszynerii – uważa Wirth.

Otrzymujemy więc komunikat: „technologia – chętnie, ale za produkt już dziękujemy”.

Maria Szurowska

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła