Felieton: Manna Draghiego

opublikowano: 14 maja 2016
Felieton: Manna Draghiego lupa lupa
fot: GB/05 ; dr Grzegorz Szulczewski

Nowatorskie stymulatory finansowe EBC nie dają rezultatów w postaci zatrzymania spirali deflacyjno-kryzysowej. Ba, nikt z ekonomistów nie wie, dlaczego nie działają

Etyka finansów przez wieki potępiała pożyczanie na procent. Sam św. Tomasz z Akwinu poświęcił kilka paragrafów swego głównego dzieła zagadnieniu, czy należą się odsetki od pożyczek i na jakich warunkach. Na pytanie: „Czy jest grzechem przyjmować pieniądze jako zapłatę za pożyczone pieniądze?” odpowiadał: „Brać lichwę za wypożyczone pieniądze jest samo przez się grzechem”, wyraźnie podkreślając, że „dłużnik ma zwracać wierzycielowi tyle, ile pożyczył”. Przy czym szczególnie potępiał „pożyczanie z perspektywą zysku, gdy chodziło o potrzebujących współbraci”.
Następnie etyka finansów, w obliczu niemożności zahamowania rozwoju rynku kredytowego, szukała moralnie uzasadnionej wysokości procentów należnych pożyczkodawcy.
Aż tu nagle pojawił się Mario Draghi! Choć, co prawda nie za namową św. Tomasza, to jednak zrealizował w pełni jego postulat zerowego oprocentowania pożyczek! Polityka pieniężna prezesa Europejskiego Banku Centralnego nazwana została „zrzucaniem pieniędzy z helikoptera” (niem. Helikoptergeld, ang. helicopter money). Termin ten nie do końca został użyty w kontekście prześmiewczym, bowiem historycy polityki gospodarczej wskazują, że takie działania rozważał – hipotetycznie – nie kto inny, jak Milton Friedman.
Wydawać by się zatem mogło, że należy się tylko cieszyć i etyka finansów powinna wspierać prezesa Draghiego w jego polityce zerowego oprocentowania kredytów udzielanych przez EBC. Tymczasem, jak to w każdym posunięciu z zakresu polityki gospodarczej, kij ma zawsze dwa końce.
To, co pozytywne, to intencje dyrektora EBC, pragnącego zwalczyć recesję w UE i pomóc jednocześnie południowej jej części w zaciąganiu tanich kredytów. Również dzięki jego polityce pieniężnej dochodzi do tymczasowego zażegnania głębszego, niosącego katastrofalne skutki, kryzysu samej wspólnej waluty.
Z drugiej strony są jednak negatywne zjawiska, o których pisałem już wielokrotnie, a dochodzą też nowe. Zacznijmy ponurą wyliczankę: wzrost baniek spekulacyjnych na rynkach hipotecznych, rosnące ryzyko nowego kryzysu gospodarczego, dewastacja aglomeracji miejskich za przyczyną spekulacyjnych inwestycji. Mało? Problemy stabilności sektora banków spółdzielczych, a do tego kłopoty finansowe fundacji, kas chorych i funduszy emerytalnych związane z niskim oprocentowaniem bezpiecznych lokat. Dodajmy jeszcze argument, szczególnie widoczny po rozpoczęciu masowego wykupu obligacji skarbowych, że zasilanie nierentownych przedsięwzięć prywatnych i nieefektywnych organizmów państwowych odsuwa w czasie konieczność ich zreformowania. Jakby tego było mało, czarne chmury, które zbierają się nad Mario Draghim, już przerodziły się w burzę z piorunami, po opublikowaniu badań, z których wynika, że w bogatej części UE, np. w Niemczech, każdy z obywateli stracił 2450 euro od momentu rozpoczęcia polityki niskich stóp procentowych. Ale nie tylko dlatego Niemcy są największymi przeciwnikami polityki pieniężnej Draghiego. Mają oni chyba od lat 20. XX w. zakodowany strach przed hiperinflacją…
Z analiz ekonomicznych wynika, że nowatorskie stymulatory finansowe EBC nie dają rezultatów w postaci zatrzymania spirali deflacyjno-kryzysowej. Ba, nikt z ekonomistów nie wie, dlaczego nie działają. Nie są w stanie ożywić realnej gospodarki UE, bo jej władze na własne życzenie, używając retoryki globalnego podziału pracy, dokonały deindustrializacji Europy, kierując się złudną nadzieją na zyski gospodarki UE na rynkach nowoczesnych technologii. Tymczasem takie technologie wymyślają Amerykanie, a wdrażaniem i produkcją zajmuje się Azja.
Ale szef EBC może nas jeszcze nieźle zaskoczyć! Otóż ostatnio Draghi stwierdził, że interesujący jest pomysł radykalny, już nie helikoptera z pieniędzmi dla banków i państw, ale manny z nieba dla obywateli UE. Chodzi o pomysł albo refinansowania przez EBC odpisu podatkowego w wielkości 5 tys. euro, albo wysłania do każdego z obywateli UE przekazu pieniężnego na taką sumę.
Jeśli zatem Szekspir powiedział, że „są rzeczy na ziemi i niebie, o których się nie śniło filozofom”, to należy dodać do tego grona, niestety i etyków. Etyka finansów musi chyba pójść w kierunku wykorzystania aparatu etyki medycznej, gdzie szkody, zyski i stopień ryzyka też do końca nie jest jasny, ale trzeba jednak dać sankcję konkretnemu działaniu.

AUTOR: Dr Grzegorz Szulczewski

Zapraszamy do przeczytania majowego wydania "Gazety Bankowej".
 
 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła