Monopol z automatu

opublikowano: 4 sierpnia 2016
Monopol z automatu lupa lupa
fot. Shutterstock

Fatalna ustawa hazardowa sprzed siedmiu lat wypchnęła rynek do szarej strefy. Stracił budżet państwa, stracili gracze oraz sport, a nieuczciwi operatorzy mieli żniwa. Nowe prawo ma to zmienić, ale czy zrobi to skutecznie? Jeśli Sejm przyjmie, a Komisja Europejska je notyfikuje, nowe prawo hazardowe powinno wejść w życie 1 stycznia 2017 r.

Im więcej zakazów, tym mniej cnoty w ludziach” – brzmi sentencja spisana ok. 2,5 tysiąca lat temu w filozoficznym dziele „Księga Drogi”. I jest dziś jak najbardziej aktualna. W pełni oddaje sytuację panującą w branży hazardowej, „uregulowaną” kilka lat temu w wyniku pośpiesznej i chaotycznej legislacji będącej pokłosiem „afery hazardowej” z udziałem prominentnych posłów PO. Efektem tamtej regulacji, która w założeniu miała poważnie ograniczyć, jeśli wręcz nie wyeliminować hazard z przestrzeni publicznej, było przejście znakomitej większości branży do szarej strefy. Czyli tam, gdzie nie ma żadnych reguł, prócz jednej: zarabiać kosztem graczy i państwa.

Grzechem głównym „poaferalnej” ustawy hazardowej z 2009 r., która w sporym zakresie nadal obowiązuje, było zaniechanie notyfikowania jej w Komisji Europejskiej. Innymi słowy polskie władze nie skonsultowały ustawy z przedstawicielami Komisji. W 2012 r. potwierdził to wyrokiem Europejski Trybunał Sprawiedliwości, który uznał brak notyfikacji za sprzeczny z prawem unijnym, tym samym dał zielone światło do niestosowania się do wadliwie przyjętego prawa. Na masową skalę skorzystali z tego producenci i operatorzy automatów do gier, tzw. jednorękich bandytów. Paradoks polega na tym, że to właśnie w automaty do gier ustawa miała uderzyć najbardziej i praktycznie wyeliminować je z rynku, ponieważ jako tzw. twardy hazard stanowią największe zagrożenie uzależnieniem,. Tymczasem nie dość, że automatów pod rządami nieudanej ustawy przybyło, to jeszcze państwo naraziło się na miliardowe odszkodowania dla operatorów za konfiskatę urządzeń przez celników.

Złej sytuacji nie poprawiła wymuszona przez Komisję Europejską ubiegłoroczna nowelizacja, którą rzutem na taśmę przegłosowała poprzednia koalicja. Wprawdzie zdelegalizowała automaty do gry, ale dopiero od lipca 2016 r., co znaczy, że jeszcze przez prawie rok można było prowadzić taką działalność bez żadnych ograniczeń i wymogów. Oprócz tego, ubiegłoroczna poprawka mocno ułatwiła życie zagranicznym firmom hazardowym, które działając na polskim rynku (za pośrednictwem filii), nie muszą płacić nawet podatku dochodowego. To kolejna pozycja na liście fiskusa po stronie strat.

Chronić i zarabiać

Przeciąć hazardową patologię postanowili urzędnicy resortu finansów. Przez kilka miesięcy grupa specjalistów intensywnie pracowała nad nowym projektem prawa hazardowego w oparciu o różne rozwiązania. Wybrano takie, które w założeniu mają w maksymalnym zakresie chronić nieletnich i uzależnionych od hazardu. Nowe prawo ma też znacząco ograniczyć występowanie zjawiska szarej strefy w środowisku gier hazardowych. W dalszej konsekwencji ograniczenie szarej strefy powinno skutkować również wzrostem dochodów budżetowych z tytułu podatku od gier – co mocno zostało podkreślone przez autorów projektu. Motywacja do uregulowania i skutecznego opodatkowania hazardu jest w rządzie silna, choćby z powodu tego, że na realizację prospołecznych projektów będą w budżecie potrzebne duże pieniądze. I niezrozumiałym marnotrawstwem byłoby nie sięgnąć po nie do branży hazardowej – przyznają urzędnicy.

Narzędziem do realizacji podatkowego planu wobec hazardu będzie częściowa monopolizacja branży. – Wzorem większości krajów skandynawskich, które w tym zakresie też wprowadziły monopol – stwierdził w rozmowie z „Gazetą Bankową” Wiesław Janczyk, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów i szef zespołu, który przygotował projekt zmian. – Monopol w zakresie gier na automatach urządzanych poza kasynami gry będzie realizowany przez Totalizator Sportowy Sp. z o.o., zaś automaty pojawią się tylko w salonach prowadzonych przez Totalizator Sportowy i kasynach prowadzonych przez podmioty komercyjne. Totalizator będzie mógł też organizować w sieci gry karciane i sprzedawać losy Lotto przez internet. Takie rozwiązanie zapewni skuteczną ochronę nieletnich, a także przysłuży się pełnoletnim graczom, którzy również będą podlegać ochronie prawnej. Pozwoli też uczestnikom gier określić wysokość wygranych na jasnych i cywilizowanych warunkach, zaś wypłata wygranych będzie się odbywać pod nadzorem państwa – wyjaśnił wiceminister. – Ponadto, chcemy na spółkę wykonującą monopol państwa w zakresie gier na automatach urządzanych poza kasynami gry nałożyć obowiązek opracowania i stosowania regulaminu odpowiedzialnej gry, który będzie działał w taki sposób, żeby osoba grająca na automatach miała wiedzę na temat, ile pieniędzy zużyła. To oznacza stworzenie systemu, do którego będą podłączone wszystkie urządzenia pozwalające monitorować całość gry online w czasie rzeczywistym – stwierdził minister Janczyk.

Dodał przy tym, że stworzenie takiego systemu przypadnie w udziale podmiotowi, który będzie upoważniony do wykonywania monopolu w zakresie gier na automatach urządzanych poza kasynami gry. To spowoduje, że gry na automatach będą oferowane w sposób legalny i rzetelny. – Podkreślam, że tak wysoki poziom ochrony został zaproponowany, pomimo że zalecenie Komisji Europejskiej z dnia 14 lipca 2014 r. dotyczące zasad ochrony odbiorców usług hazardowych online i ochrony nieletnich przed grami hazardowymi online, które nasz projekt również realizuje, dotyczy wyłącznie rynku gier hazardowych online. Tym samym w projekcie ustawy przewidziany został poziom ochrony graczy wyższy, niż zalecany przez Komisję Europejską – skwitował Janczyk.

Wątpliwości ma m.in. środowisko pokerowe, które wskazuje, że monopol państwa w zakresie gier hazardowych za wyjątkiem zakładów wzajemnych i loterii promocyjnych nie znajduje uzasadnienia w celach, jakie ustawa ma realizować, czyli w głównej mierze chronić obywateli przed hazardem. Marcin Horecki, prezes Stowarzyszenia Wolny Poker, mówi wprost: – To jest monopol w celach fiskalnych, na co Unia Europejska z pewnością się nie zgodzi. Dodaje przy tym, że na takie prawdopodobieństwo wskazuje wyrok Trybunału Unii Europejskiej w przypadku Niemiec. Trybunał uznał, że „monopol państwowy ustanowiony w zakresie organizowania zakładów sportowych i loterii w Niemczech nie prowadzi w sposób spójny i systematyczny do osiągnięcia celu polegającego na zwalczaniu niebezpieczeństw związanych z grami losowymi”, co oznacza, że przywilej przyznany monopoliście przez ustawę jest nieuprawniony. Nie brak przy tym opinii, że monopolizacja jednego obszaru działalności przez państwo stwarza pokusę rozszerzania tego typu praktyk na inne obszary. Nie zachęci raczej do wychodzenia z szarej strefy; przeciwnie, hazard stanie się bardziej atrakcyjny dla grup przestępczych.

Gra w blokowanie

Choć to automaty budzą największe emocje i uchodzą za najbardziej uzależniające, większym wyzwaniem wydaje się hazard w internecie.

Dziś za pomocy popularnego smartfona każdy może wejść do pełnej gry, używając kart kredytowych oferowanych w sieci przez podmioty, obchodzące cały system polskiego prawa. Dlatego projekt resortu finansów przewiduje narzędzia prawne do blokowania stron internetowych nielegalnych operatorów oraz blokowania płatności dokonywanych na ich konta – dodaje wiceminister Janczyk.

Takie rozwiązanie cieszy Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich (SPiPFB), które od dawna domagało się blokowania dostępu do stron internetowych nielegalnie działających firm bukmacherskich oraz blokowanie płatności. To w opinii Stowarzyszenia doprowadzi do skutecznego zwalczenia czarnego rynku zakładów wzajemnych.

Liczymy, że nowe prawo wyeliminuje nieuczciwą konkurencję dla legalnie działających firm bukmacherskich, które płacą w Polsce podatki, zatrudniają tysiące pracowników, sponsorują polski sport. Zyska na tym budżet kraju, polski sport, a także uzdrowiony będzie rynek, na którym uczciwe firmy działają w skrajnie niekorzystnych warunkach – przekonywała Marta Kostka, prezes SPiPFB.

Tymczasem entuzjazmu bukmacherów w sprawie blokowania stron internetowych nie podziela branża teleinformatyczna. A pomysł utworzenia Rejestru Niedozwolonych Stron traktuje jako zapowiedź wdrażania cenzury prewencyjnej. Krajowa Izba Gospodarki Elektronicznej i Telekomunikacji (KIGEiT) ostrzega wręcz, że „wprowadzenie aktywnej i otwartej cenzury Internetu doprowadzi z punktu widzenia operatorów telekomunikacyjnych do gwałtownego spadku zaufania do dostawców usług telekomunikacyjnych i administracji publicznej. Znacznego wzrostu kosztów infrastruktury telekomunikacyjnej niezbędnej do skutecznego, a nie jedynie pozornego realizowania zadań oraz do pojawienia się »czarnej strefy« w miejsce »szarej strefy«”. Dodatkowym zagrożeniem wskazanym przez KIGEiT są niejasne definicje zawarte w projekcie, otwierające możliwość blokowania różnych stron, niekoniecznie typowo hazardowych. To, zdaniem ekspertów, może w przyszłości spowodować lawinę pozwów i odszkodowań przeciw państwu, szczególnie że kontrola sądowa tego procesu będzie miała charakter następczo-sprawozdawczy. Tej opinii wtóruje ekonomista z Uczelni Łazarskiego, dr Martin Dahl, który podkreśla, że doświadczenia pokazują, iż wszelkie inicjatywy blokowania internetu są nieskuteczne i raczej odnoszą rezultat przeciwny do zamierzonego.

Pokerowa zagrywka Gowina

Obok ambitnej rządowej propozycji zmian w prawie hazardowym (które już zostały wysłane do Komisji Europejskiej w celu notyfikacji), na rynku pojawił się drugi projekt (poselski) firmowany przez Jarosława Gowina, szefa koalicyjnej partii Polska Razem, wicepremiera i ministra nauki. – Chcę naprawić to, co zostało zepsute przed laty fatalną ustawą wprowadzoną przez rząd Donalda Tuska, w którym byłem ministrem sprawiedliwości, więc pośrednio też ponoszę odpowiedzialność za tamtą pomyłkę – mówi „Gazecie Bankowej” wicepremier Jarosław Gowin. – Ponadto czas najwyższy na „ucywilizowanie” hazardu, który nie zniknął po wprowadzeniu restrykcyjnej ustawy, on przeniósł się do szarej strefy, na czym tracą wszyscy: budżet, sport i sami gracze – przekonuje.

Tymczasem projekt partii Gowina dotyczy jedynie obszaru tzw. miękkiego hazardu. Wzorowany na liberalnych rozwiązaniach duńskich, przewiduje m.in. legalizację pokera poza kasynami, zmniejszenie i uproszczenie podatków od gier hazardowych, a także zliberalizowanie zasad reklamowania firm bukmacherskich, co i tak ma miejsce.

Owszem, projekt przygotowany przez resort finansów jest szerszy niż nasz, bo obejmuje też ten twardy hazard, czyli jednorękich bandytów i kasyna. I w tym zakresie poprzemy takie uregulowania, jakie zdaniem ministra finansów są najwłaściwsze – podkreślił polityk. – Natomiast jeśli chodzi o obszar zakładów bukmacherskich czy gier karcianych, to moim zdaniem nasze rozwiązania są po prostu lepsze. Nie tylko dla branży, ale też z punktu widzenia interesu publicznego. Bo po pierwsze będą generowały większy przychód budżetowy przy mniejszych kosztach. Po drugie, skorzysta na tym sport i sportowcy dzięki wpływom reklamowym i wpływom podatkowym, których część może zasilić kluby sportowe, także niepełnosprawnych sportowców. Trzeba też spojrzeć prawdzie w oczy, że bez sensownego zliberalizowania zasad reklamy zakładów bukmacherskich, które wbrew zakazom i tak są obecne na stadionach, nasz sport traci miliony złotych rocznie i nadal będzie kulał – przekonuje Jarosław Gowin.

Wicepremier liczy przy tym na zrozumienie ze strony autorów rządowego projektu oraz na połączenie sił podczas prac w sejmie, gdzie ostateczny kształt prawa hazardowego dopiero powstanie. – W tej sprawie przede wszystkim powinniśmy kierować się względami pragmatycznymi, czyli korzyściami budżetowymi, bo zupełnie wyeliminować hazardu z życia się nie da – tłumaczy wicepremier.

Lepiej więc go ucywilizować, niż zabetonować monopolem. Dzisiaj w Europie coraz częściej sięga się po liberalne rozwiązania według tzw. modelu duńskiego. Na nim oparte są nasze rozwiązania dotyczące hazardu miękkiego i mamy mocne argumenty mówiące, że będą one korzystniejsze dla budżetu, niż propozycja resortu finansów – kwituje.

Bilans zysków i strat

Ten sam resort finansów szacuje, że dzięki wejściu ich noweli w życie, w ciągu 10 lat państwo może zarobić na hazardzie ok. 25 mld zł.

Te 25 mld zł szacowanego przychodu z legalizacji teraz nielegalnych form hazardu to całkiem realistyczne założenie. Wręcz ostrożne – dodaje dr Martin Dahl. Tymczasem, biorąc pod uwagę, że przed 2009 r. na (legalny) hazard Polacy wydawali ok. 17 mld zł rocznie, dziś oficjalnie wydają na ten cel ok. 1/3 tamtej kwoty. Przy czym nic nie wskazuje, żeby pozostałe 2/3 hazardowej puli zmieniło przeznaczenie. Raczej trafiło do szarej strefy, o czym świadczą dane o jej gigantycznym zasięgu – ponad 90 proc. w zakładach internetowych. Jest więc potencjał w hazardowym torcie, który dziś z pewnością jest więcej warty niż sześć lat temu. Natomiast planowane przychody podatkowe z hazardu zależeć będą od tego, ile z tych osób korzystających z hazardu uda się z szarej strefy wyciągnąć. Im więcej, tym większe wpływy do budżetu.

Sami przeciwnicy hazardu podkreślają, że nie da się go zupełnie wyeliminować z rynku. Hazard istniał, istnieje i istnieć będzie. Albo więc państwo zacznie kontrolować tę sferę i na niej zarabiać, albo będą to robić inne grupy, także przestępcze. Lepiej, żeby państwo miało wpływ na hazard i wpływy z hazardu czerpało. Wszak z podatków na alkohol finansuje się leczenie alkoholików, a także inne wydatki budżetowe.


Autorka: Longina Grzegórska-Szpyt

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła