Prognoza pogody dla polskiej bankowości

opublikowano: 15 czerwca 2016
Prognoza pogody dla polskiej bankowości lupa lupa
fot: (po lewej) prezes Alior Banku Wojciech Sobieraj, (po prawej) prezes BOŚ Stanisław Kluza
Jaka przyszłość czeka polski sektor bankowy? Jak duży wpływ na rentowność będzie miał podatek bankowy i niskie stopy procentowe? Czy i jak zostanie rozwiązany problem frankowiczów? Jakie będą konsekwencje pośpiesznej repolonizacji? To tylko początek długiej listy pytań…
 
Na początku marca Konrad Raczkowski podczas publicznego spotkania powiedział, że w najbliższym czasie kilka banków może upaść, lecz nie będzie to miało wpływu na stabilność polskiego systemu finansowego. Były już wiceminister finansów po prostu szczerze oznajmił, co sobie uważa. Raczkowski był wychwalany przez współpracowników, rekomendującego go Jarosława Gowina i prorządowych komentatorów. Jego kompetencji nie podważała też opozycja. Po tym wystąpieniu w mediach i na forach natychmiast rozpoczęły się dociekania: które to konkretnie banki zbankrutują; uspokojenia, że przecież mamy BFG, więc depozyty są bezpieczne itp. Oczywiście, przedstawiciele NBP, KNF, jak i przełożony Raczkowskiego, minister Paweł Szałamacha głośno, wszem i wobec zapewniali, że polski system bankowy jest stabilny i nic mu nie zagraża. Rzec jasna profesor Raczkowski, wieloletni pracownik Ministerstwa Finansów, za swą prostoduszną wypowiedź został powszechnie skrytykowany i karierę rządową zakończył. Bardzo słusznie zresztą, bo nie znał anegdoty o Alanie Greenspanie, który zapytany w windzie, jak się czuje, odparł: „Nie odpowiem, bo to może mieć wpływ na rynki finansowe”.
 
Dekada wzrostu
 
Konrad Raczkowski powiedział dokładnie, że: „w Polsce kilka banków jest toksycznych i one upadną jeszcze w tym roku. To małe banki, od razu uspokajam, i nie będzie to zaburzało polskiego systemu finansowego (…). Ta agonia może się przeciągnąć o kilka miesięcy i nastąpić w 2017 r. Ale to nie będzie wynikać z tego, że w tym roku wszedł podatek bankowy, tylko z tego, że te banki były źle zarządzane, a nadzór instytucjonalny działał źle”. W eter jednak poszło głównie to, że z polskimi bankami coś jest nie tak…
 
Ostatnie lata to „złoty wiek” polskiego sektora bankowego. Od 2004 r. zyski i aktywa banków cały czas rosły. W roku 2014 zysk sektora wyniósł 16,23 mld zł i był najwyższy w historii. Prognozowany zysk za 2015 r. – 10,5 mld zł – również należy uznać za wynik bardzo dobry. Polskie banki nie poniosły większych strat w wyniku kryzysu 2008 r. Kłopoty spółek matek, np. irlandzkiego AIB, skutkowały tym, że BZ WBK zmienił właściciela. Nadzór bankowy zmuszony był interweniować rzadko, głównie prewencyjnie, w celu eliminacji zagrożeń. Interwencje miały charakter systemowy, regulacyjny, rzadko dotyczyły poszczególnych banków.
Jednak do myślenia powinno dać zachowanie inwestorów zagranicznych. Sprzedane zostały przez nich udziały w Nordea Banku i Alior Banku, w toku jest transakcja sprzedaży BPH przez GE Money. Zapewne nie kierowało nimi wypełnienie misji o repolonizacji czy udomowieniu polskich banków. Być może inwestorzy doszli do wniosku, że z polskiego rynku nie da się już dużo wycisnąć, run na kredyty we frankach, który przyniósł im krocie, już się skończył, a wspomniane kredyty pewnie będą głównie źródłem kłopotów. Wystawianie na sprzedaż BPH, General Electric tłumaczy się zmianą strategii zakładającą pozbycie się aktywów finansowych, ale jakoś nie słychać o bitwie o tę „kurę znoszącą złote jaja”.
To, że bankowość nie będzie w przyszłości najbardziej rentownym biznesem, otwartym tekstem powiedział jakiś czas temu prezes Aliora Wojciech Sobieraj. Czy więc ostatnie akwizycje PKO BP i PZU były dobrym interesem? Miejmy nadzieję, że repolonizacja nie będzie nas drogo kosztować…
 
Ciemne chmury na horyzoncie
Sygnałem ostrzegawczym co do kondycji banków powinny być publikowane wyniki finansowe. W przypadku trzech dużych banków: Getin Bank, BPH, BOŚ były one bardzo złe.
W ostatnim kwartale zeszłego roku Getin Noble Bank zanotował ponad 195 mln zł straty netto, choć cały rok udało mu się zakończyć 55 mln zł na plusie. Rok wcześniej Getin zarobił netto 360 mln zł. Bank wystąpił do KNF o akceptację programu postępowania naprawczego. Repolonizowany obecnie BPH (przez PZU, za pośrednictwem Aliora) podał, że w 2015 r. miał 1,07 mld zł straty (rok wcześniej 111 mln zł zysku). Co prawda większość tej kwoty wynika z zabiegów księgowych – skorygowania wartości firmy, która jest mniejsza niż kilka lat temu, gdy przejmował ją GE – lecz jest to jednak wynik szokujący. Nawet po odjęciu korekt księgowych wynoszących 915 mln zł Bank BPH miałby prawie 200 mln zł straty netto. Jedna z nielicznych czysto polskich instytucji finansowych, bank BOŚ, zanotowała stratę netto za 2015 r. w wysokości 57 mln zł. Prezesem BOŚ został niedawno Stanisław Kluza, były szef nadzoru finansowego, będzie więc miał co robić, rzucony na ten „niełatwy odcinek”…
W Polsce nasila się konkurencja między bankami, wszystkie cierpią z powodu niskich stóp procentowych i wynikającego z nich mniejszego zarobku na odsetkach. Trzy wyżej wymienione banki należące do elity instytucji finansowych w Polsce, szczególnie odczuły te niekorzystne zjawiska, które ostatnio dotknęły branżę finansową. BOŚ zarobił na odsetkach 30 mln zł mniej niż rok wcześniej, a Getin Bank – mniej o 230 mln zł.
Od niedawna banki nie mogą już automatycznie dokładać do oferowanych produktów bankowych ubezpieczeń, na których sporo zarabiały. Rośnie też konkurencja w dziedzinie najbardziej rentownych produktów, takich jak szybkie pożyczki gotówkowe. Większość banków w sytuacji, gdy kredyty hipoteczne stały się mniej rentowne, przekierowała główne siły na rynek pożyczek gotówkowych i ratalnych. A tam już jest ciasno i działa agresywna konkurencja w postaci niebankowych firm pożyczkowych. W efekcie po raz pierwszy od niepamiętnych czasów w bankach spadła dochodowość pożyczek gotówkowych.
O ile nowe uwarunkowania rynkowe lepiej zniosły największe banki ze względu na efekt skali, o tyle mniejsze, jak BPH czy BOŚ, nie były w stanie tak zredukować kosztów utrzymania ogólnopolskiej sieci oddziałów, pracowników, bankomatów, by powetować sobie mniejszy zarobek i konieczność wydawania proporcjonalnie większych pieniędzy na marketing.
Doszły też dodatkowe koszty, które spadły na banki pod koniec zeszłego roku – zrzutka na gwarancje depozytów dla upadłego SK Banku oraz składka na fundusz wsparcia dla kredytobiorców mających kłopoty ze spłatą kredytów hipotecznych, do czego zobowiązała ustawa przegłosowana jeszcze przez poprzedni sejm.
BPH ma jeden z największych, w proporcji do wielkości banku, portfel kredytów denominowanych we frankach. Stanowią one ponad połowę wszystkich kredytów spłacanych przez klientów tego banku. Zostały wyłączone z transakcji przejęcia BPH przez Alior, ale GE Money deklaruje chęć ich sprzedaży, podobnie jak pozostałych aktywów w Polsce. Kupujący będzie musiał mocno się zastanowić, bo musi liczyć się z konsekwencjami, gdy problem frankowiczów znajdzie rozwiązanie ustawowe.
W przypadku Getin problem z frankowiczami nie jest aż tak duży, patrząc na skalę portfela, ale portfel kredytów frankowych tego banku jest w gorszej niż inne kondycji, bo w przeszłości były one rozdawane lekką ręką, a niekiedy wręcz wciskane. Getin cierpi też z powodu niskiej lojalności klientów. Ma tylko 200 tys. aktywnych kont osobistych, które są najlepszym źródłem stałego i wysokiego zysku. Przez lata wyrobił sobie opinię banku, do którego przychodzi się tylko po to, żeby zgarnąć premię i odejść. W planie naprawczym bank obiecuje, że do 2018 r. zwiększy liczbę aktywnych posiadaczy ROR-ów do 400 tys. i znacznie obniży koszt pozyskiwania depozytów. Zamiast lokat będzie promował „tańsze” w oprocentowaniu konta oszczędnościowe.
 
Liderzy mają się nieźle, ale…
PKO BP i Bank Pekao, dzięki kilku milionom lojalnych klientów – posiadaczy ROR-ów, którzy zapewniają stabilny i wysoki dochód, mają się dobrze. Sprawnie działają mBank, BZ WBK oraz ING, szybko dostosowując się do zmieniających się warunków.
Getin i Raiffeisen mają problem z rentownością, Bank Millennium – z kredytami frankowymi, choć pozostałe części biznesu rosną mu imponująco. Sytuacja Aliora i BGŻ BNP Paribas jest niejasna. Citi Handlowy kosztem straty części klientów zwinął się z ogólnopolskiego rynku, stając się niszowym bankiem dla osób zarabiających przynajmniej trzy średnie krajowe. Dzięki temu jest w stanie lepiej pilnować kosztów.
Sektor banków spółdzielczych podlega obecnie transformacji. Według jego prominentnych przedstawicieli, choć upadłość paru podmiotów jest prawdopodobna, to całość segmentu będzie stabilna.
Zmiany w polskiej bankowości mają swoje źródło również w przyczynach technologicznych. Popularyzacja bankowości internetowej oraz mobilnej wymusza zamykanie oddziałów banków i redukcję zatrudnienia.
Liczba osób zatrudnionych w sektorze (ponad 170 tys.) zmniejsza się również z powodu konsolidacji. Taki trend widoczny jest co najmniej od dwóch lat, choć ostatnio jakby wyhamował. Jednak ostatnie transakcje pozwalają przypuszczać, że w najbliższym czasie będzie on kontynuowany.
Pracownicy banków skarżą się na rosnące oczekiwania i stagnację wynagrodzeń. Bardziej pesymistyczne są osoby pracujące w tzw. front office, na pierwszej linii kontaktu z klientem. To obszar, który w największym stopniu dotykają cięcia kosztów i redukcje, a jednocześnie rosnące wymagania dotyczące wyników. Za to w centralach i na zapleczu na razie panuje optymizm.
 
Prognoza łatwa nie jest
Jak tzw. rynek konkretnie ocenia perspektywy polskiej bankowości, przekonamy się w ciągu kilku miesięcy. W celu sfinansowania zakupu BPH, Alior planuje podwyższenie kapitału zakładowego w drodze emisji do 220 mln akcji, to jest o kwotę do 2,2 mld zł. Emisja zapewne dojdzie do skutku, bo największy akcjonariusz Alior Banku – PZU – zobowiązał się do objęcia nowych akcji w ramach oferty publicznej, proporcjonalnie do swojego udziału. Bank zawarł też przedwstępną umowę subemisyjną, która gwarantuje podwyższenie kapitału do kwoty ok. 1,645 mld zł. Zobowiązanie zostało podzielone w równych częściach pomiędzy gwarantów: BZ WBK, Goldman Sachs International i JP Morgan Securities. Czy umowa przedwstępna okaże się ostateczna i akcje obejmie ktoś poza PZU? Na jakich warunkach?
Przyszłość polskiego sektora bankowego pełna jest takich i podobnych zagadek. Co konkretnie oznaczają słowa wicepremiera Mateusza Morawieckiego o przejęciu kontroli nad PKO BP? Jak długo przyjdzie nam żyć w strefie niskich, a za granicą nawet ujemnych, stóp procentowych? Jak duże znaczenie dla rentowności będzie miał podatek bankowy? Czy i jak zostanie rozwiązany problem frankowiczów? Decydujące znaczenie będzie miała oczywiście koniunktura gospodarcza, kursy walutowe, co – podobnie jak pogodę – zawsze trudno jest przewidzieć.
 
Cóż, jak mawiał Mark Twain, prognozy są trudne. Zwłaszcza, kiedy dotyczą przyszłości.

Autor: Lech Godziński
 
 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła