Wojsko bardzo technologiczne

opublikowano: 7 sierpnia 2016
Wojsko bardzo technologiczne lupa lupa
Stratobus, czyli technologia będąca współczesnym rozwinięciem archaicznego projektu sterowców z początku XX wieku / fot. materiały prasowe Thales

Nie ludzie, lecz roboty będą walczyć na polach bitew. Sztaby będą obserwować walki w czasie rzeczywistym i na bieżąco wpływać na postępy kampanii. Straty w ludności cywilnej zostaną zniwelowane dzięki systemom rozpoznania ludzi. Oto wizja wojny XXI w. według producentów najnowocześniejszej broni

Gdy minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zdecydował się na stworzenie koncepcji modernizacji sił zbrojnych, mało kto zakładał, że plany MON są aż tak ambitne. Polska armia już należy do grupy względnie nowoczesnych. Stereotyp z czasów LWP poborowego piechura z „kałachem” w garści jako głównej siły bojowej jest od kilku lat nieaktualny. Lata misji bojowych w Iraku i Afganistanie i doświadczenia tam zebrane były katalizatorem wielkich zmian. Nasza armia już jest nieźle wyposażona, a poziom wyszkolenia zawodowych żołnierzy także zmienił się nie do poznania.
Wojsko w supermarkecie
Teraz jednak Wojsko Polskie ma ambicję doszlusować do formacji militarnych, które są zdolne do radzenia sobie na polu bitwy XXI w., gdzie walczą elitarne jednostki, wspierane zdalnie przez zastępy specjalistów oraz wyrafinowane technologie elektroniczne i telekomunikacyjne.
Aktywnie obecne są tu polskie firmy zbrojeniowe zrzeszone w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, oferując dla polskiej armii liczne usprawnienia i nowoczesne technologie. Dopiero co Fabryka Broni podpisała największy w swej historii kontrakt na wyposażenie w nowoczesne karabinki MSBS.
Ale gdy MON ogłosił plany wielkiej modernizacji, do gry wkroczyli światowi producenci. Firmy takie jak Saab, Thales czy izraelski IAI oferują dostęp do swoistego „militarnego supermarketu”.
Grupa Thales jest jednym z liderów, jeśli chodzi o produkcję najnowocześniejszych technologii tak dla wojska, jak i na rynek cywilny. Francuzi przedstawili kilka ciekawych propozycji. I co ważne – planują nie tylko sprzedać Polsce gotowe produkty technologiczne, ale i podzielić się know-how, a także współtworzyć nowe projekty z polskimi inżynierami.
Jak mówi „Gazecie Bankowej” Olivier Conrozier, wiceprezes ds. sprzedaży i rozwoju w grupie Thales: „Thales ma do zaoferowania szeroki zestaw światowej klasy rozwiązań, które mogą z powodzeniem znaleźć zastosowania w polskich siłach zbrojnych i obronie terytorialnej. Podczas tegorocznych targów Balt Military Expo skupiliśmy się na ofercie dla Marynarki Wojennej RP, na programach »Miecznik« i »Czapla« czy programie budowy okrętów podwodnych. Ale są i inne interesujące nas dziedziny, takie jak np. obrona powietrzna, bezzałogowe systemy powietrzne, C4ISR czy pojazdy opancerzone, systemy łączności”.
Podczas wspomnianych targów Thales pokazał, jak działają systemy IFF (z ang. Identification Friend or Foe – rozpoznanie swój czy obcy) zainstalowane już na polskich okrętach. Okazuje się, iż jednym z najważniejszych czynników poza czułością i niezawodnością systemu jest łatwość ich obsługi. Jak tłumaczył Boudewijn Geerink, odpowiedzialny za rozwój tej technologii z ramienia holenderskiego oddziału Thales, ma to kluczowe znaczenie w warunkach bojowych. System działa w ten sposób, by szkolenie żołnierza do obsługi zajęło od kilkudziesięciu minut do kilku godzin.
Grupa Thales ma ambicje, by współpracować z polskimi inżynierami w kwestii dalszego rozwoju nowoczesnych technologii na polu bitwy. Prezes Conrozier tak opisuje ten proces: „Mamy wspólne sukcesy w tworzeniu technologii radiowej. Tak jak wspominałem na wstępie, pracowaliśmy też w przeszłości z firmami zrzeszonymi obecnie w PGZ, choćby w zakresie transferu technologii IFF”.
Jednak Francuzi oferują Polsce nie tylko technologie dla wojska, ale i systemy, które mogą mieć zastosowanie cywilne. Jednym z nich jest tzw. Stratobus, czyli technologia będąca współczesnym rozwinięciem archaicznego projektu sterowców z początku XX w. Stratobus będzie balonem dryfującym na wysokości 20 tys. km i wyposażonym w wymienny system technologiczny, który pozwoli mu analizować warunki geograficzne na obserwowanym obszarze lub na przykład analizować ruch przygraniczny. Jak mówi jeden z inżynierów odpowiedzialnej za rozwój tej technologii Thales Alenia Space, Andrzej Banasiak: „To, co oferuje ta technologia, to stabilne miejsce obserwacyjne nad krytycznym fragmentem obszaru naziemnego, które może służyć na przykład do ciągłego obserwowania wybrzeża, granic państw czy też infrastruktury. Widzimy, kto przechodzi przez granicę, jak się porusza, możemy obserwować też pewne tereny poza granicą państwa”.
Flota Stratobusów byłaby bardzo przydatna, zważając na to, że Polska jest wschodnią flanką UE i ma obowiązek monitorowania i ochrony swoich wschodnich granic. A kryzys imigracyjny wcale się nie zakończył i monitoring granic jest ważniejszy niż kiedykolwiek. Straż Graniczna z pewnością potrafiłaby dobrze w takiej sytuacji wykorzystać tę technologię.
Roboty do boju
Polska już od paru lat prowadzi rozmowy z izraelskim koncernem IAI (Israel Aerospace Industries) na temat nabycia dronów. IAI jest firmą od kilku dekad specjalizującą się w technologiach dla wojska i na rynek cywilny. IAI weszła też na rynek technologii kosmicznych, jednak w odróżnieniu od Francuzów nie rysuje perspektywy współpracy z polskimi inżynierami. Izraelczycy bardzo niechętnie dzielą się bowiem z innymi krajami swoimi osiągnięciami. A IAI ma się jednak czym pochwalić. Izrael od lat wykorzystuje systemy bezzałogowe w celu ochrony swoich granic, stale zagrożonych przez islamskich ekstremistów i terrorystów.
IAI proponuje izraelskim siłom zbrojnym najnowocześniejsze systemy: autonomiczne (sterowane przez algorytm, z minimalną ingerencją sztabowców), jak i zdalne (sterowane przez zasiadającego w centrum operacyjnym żołnierza). Maszyny takie jak Heron czy Bird Eye to tylko najbardziej znane projekty IAI. Teraz jednak izraelska firma zaprezentowała systemy wzięte jakby wprost z kart powieści science-fiction.
Wyobraźmy sobie drona, który z maszyny obserwacyjnej zamienia się w pocisk automatycznie wykrywający cel w obszarze zabudowanym i jest w stanie go zaatakować ze stuprocentową precyzją. IAI właśnie nad takim, jeszcze nienazwanym projektem pracuje i już zaprezentowała część jego możliwości. Dron będzie w stanie autonomicznie prowadzić obserwację pola bitwy, a w przypadku wykrycia jednostek nieprzyjaciela poinformuje o tym fakcie sztab. Dowództwo w tej sytuacji podejmie decyzję i w razie podjęcia woli ataku prześle odpowiednie polecenie do maszyny. Dron w takiej sytuacji przeanalizuje najlepszą trajektorię lotu i zamieni się w autonomiczny pocisk, który wyeliminuje nieprzyjaciela. Jednak maszyna, nawet po podjęciu decyzji o ataku, w przypadku wykrycia w pobliżu cywili jest w stanie przerwać atak i wrócić do zadań obserwacyjnych, oczekując na decyzję sztabowców.
Innym wynalazkiem IAI jest miniaturowy dron obserwacyjny, który żołnierze są w stanie przenosić w ekwipunku niczym zapas amunicji. Maszyna ma składaną konstrukcję i podwójny system wirników. Żołnierze są w stanie przenieść ją na pole bitwy, tam dopiero złożyć i uruchomić. Dron staje się ich osobistym systemem obserwacyjnym. Owszem, tego typu technologie już wykorzystują chociażby amerykańscy komandosi z jednostki Navy Seals, jednak Izraelczycy proponują istotne rozszerzenie istniejących rozwiązań. Ich maszyna nie jest jednorazowego użytku, jak konstrukcje amerykańskie, lecz po wykonaniu zadania lub zakończeniu działań w rejonie dron wraca do żołnierzy i może posłużyć do kolejnych misji.
Polska dla snajperów
Wojsko Polskie, co podkreśla szef MON Antoni Macierewicz, chce jednak korzystać przede wszystkim z polskich rozwiązań technologicznych. A firmy zrzeszone w Polskiej Grupie Zbrojeniowej z roku na rok poprawiają jakość swoich technologii i opracowują coraz nowocześniejsze systemy i zaawansowaną broń.
Tak jest chociażby w przypadku technologii radarowych i sonarów. PGZ obecnie oferuje Marynarce Wojennej systemy sonarów podwodnych, ważnych w przypadku wykrywania min lub badania dna morskiego (istotne z punktu widzenia ratownictwa morskiego).
Zrzeszone w ramach PGZ Zakłady Mechaniczne Tarnów podczas niedawnych targów Balt Military Expo 2016 zaprezentowały nowe wersje swoich karabinów snajperskich linii Alex, BOR i TOR. Nie tylko broń precyzyjna, lecz także i cięższe systemy uzbrojenia budzą respekt. Choćby granatnik rewolwerowy RGP-40 czy dysponujący potężną siłą ognia wielolufowy karabin maszynowy WLKM-12,7, który może być instalowany na pokładach śmigłowców czy pojazdów opancerzonych, ale też na specjalnej, dociążającej konstrukcję podstawie działać jako broń piechoty, obsługiwana przez pojedynczego żołnierza.
Zmieniając zupełnie, jak mówią wojskowi, teatr działań wojennych – szwedzki koncern Saab zaprezentował na Balt Military Expo 2016 ofertę ofensywnych systemów rakietowych dla Marynarki Wojennej. Nic dziwnego, już od kilkudziesięciu lat Saab jest w czołówce konstruktorów takiej broni. Ale Skandynawowie mierzą jeszcze w inny odległy cel – chcieliby wziąć udział w zamierzonej ambitnej modernizacji polskiej floty podwodnej. Oferują naszej Marynarce Wojennej nie tylko zaawansowane systemy wykrywania, ale też układ Ghost, czyniący dysponującą nim łódź podwodną praktycznie niewykrywalną dla przeciwnika.
Podwodne dylematy
Wciąż jednak otwarta pozostaje kwestia posiadania przez Polskę okrętów podwodnych. Jak powiedział „Gazecie Bankowej” wiceszef MON Bartosz Kownacki, rozważane są rozmaite warianty. MON stawia na rozwój polskich jednostek podwodnych, ale przed nami długi okres przejściowy. Z jednej strony więc MON planuje ponowny rozruch polskich stoczni (to w porozumieniu z Ministerstwem Rozwoju, które w ramach planu Morawieckiego zamierza uruchomić szereg inicjatyw reaktywujących przemysł stoczniowy), w tym Stoczni Marynarki Wojennej obecnie w stanie upadłości.
Chcemy, by Stocznia Marynarki Wojennej znalazła się w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, ale nie mogę mówić jeszcze o szczegółach tych działań” – mówi Kownacki. Pytany o okres przejściowy w kwestii posiadania przez Polskę łodzi podwodnych dodaje: „Musimy mieć zdolności w momencie, gdy nie dysponujemy własnymi okrętami podwodnymi. Dobrze, żeby w ogóle były w kraju jednostki podwodne. Są różne możliwości, w tym szkolenie załóg poza granicami kraju bądź leasingu. Obydwa te rozwiązania są realizowane i poza rozwiązaniami w obszarze przemysłu będziemy rozstrzygać, jaka oferta działań pomostowych jest dla nas najbardziej korzystna”.
Polskie siły zbrojne czekają więc liczne zmiany, a światowi giganci patrzą na nasz kraj jako na wartościowego partnera i nabywcę. Trzeba jednak pamiętać, iż Polska, z przyczyn geograficznych i geopolitycznych, musi dysponować bardzo konkretnymi systemami. Zamiast masowej armii lądowej, systemy obrony przeciwrakietowej i własne systemy rakietowe. Zamiast rozbudowanej, ale duszącej się na małym akwenie południowego Bałtyku floty, wyspecjalizowana flotylla nawodna i podwodna Marynarki Wojennej zdolna do błyskawicznej reakcji w stosunku do przeciwnika, który zapuściłby się na nasze wody. Wreszcie systemy będące po prostu bardziej nowoczesne od broni i wyposażenia potencjalnego przeciwnika. Jeśli MON spełni te warunki, nasza armia, i tak już nowoczesna, stanie się jedną z lepszych sił w regionie, z którą każdy będzie się musiał liczyć.
 
Autor: Arkady Saulski
 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła