Czy płace w Polsce są zbyt niskie?

opublikowano: 7 marca 2016
Czy płace w Polsce są zbyt niskie? lupa lupa
prof. Eugeniusz Gatnar / GB

Profesor Eugeniusz Gatnar wykładowca Akademii Ekonomicznej w Katowicach, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego w marcowym numerze Gazety Bankowej o niskich płacach Polaków na tle państw europejskich:

Poziom płac świadczy o zamożności społeczeństwa, jest podstawą do budowy oszczędności, czyli naszego własnego kapitału, stanowiącego źródło inwestycji, wspierających wzrost gospodarczy w kraju. Innego niż kapitał zagraniczny. Główny Urząd Statystyczny podał właśnie, że średnie miesięczne wynagrodzenie w gospodarce Polski w 2015 r. w sektorze przedsiębiorstw (czyli zatrudniających 10 i więcej osób) wyniosło nieco ponad 4100 zł brutto. A w całej gospodarce narodowej w ubiegłym roku wyniosło 3900 zł brutto. Czy to dużo, czy mało? 

W porównaniu w innymi krajami to bardzo mało. Jest to trochę więcej niż 900 euro, czyli 26 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w Wielkiej Brytanii, 31 proc. we Francji i 32 proc. średniej płacy w Niemczech. Ale w rzeczywistości sytuacja jest jeszcze gorsza, gdyż średnia arytmetyczna (wartość przeciętna) nie mówi całej prawdy o rozkładzie wynagrodzeń w Polsce. Ponieważ jest on silnie asymetryczny, ta średnia jest dla 66 proc. Polaków nieosiągalna! Dane o średniej płacy GUS podaje co roku, natomiast raz na dwa lata podawana jest oficjalnie mediana płac, czyli wartość środkowa, dzieląca Polaków na dwie równe części. Ostatnio ta mediana została opublikowana 11 grudnia 2015 r. w dokumencie „Struktura wynagrodzeń według zawodów w październiku 2014 roku” i wyniosła prawie 3300 zł brutto, czyli około 2360 netto. Inaczej mówiąc, połowa Polaków dostaje „na rękę” mniej niż 2360 zł, a połowa więcej.

Wynagrodzenie większe od średniej otrzymuje 34 proc. mieszkańców naszego kraju, powyżej 5000 zł – 22 proc., zaś powyżej 10 000 zł miesięcznie otrzymuje 4,8 proc. Polaków. Natomiast powyżej 20 000 zł miesięcznie zarabia jedynie 0,65 proc. zatrudnionych. Eurostat podaje co roku wielkość udziału funduszu płac każdego kraju UE w PKB, czyli „labour share”. Polska w 2014 r. pod względem tego wskaźnika była na samym końcu Europy, razem z Rumunią. Dla obu tych krajów wynosił on 36 proc., podczas gdy dla Niemiec miał wartość 44 proc., a dla UE ta miara wyniosła 60 proc.

W Polsce udział płac w PKB systematycznie spada: z 63 proc. w 1999 r. do wspomnianego wyżej poziomu 46 proc. w 2014 r. Światowa Organizacja Pracy w raporcie „Wages and income inequality”, opublikowanym w 2015 r., podała, że jest to trend ogólnoświatowy, wynikający ze zmian technologicznych, robotyzacji, globalizacji oraz finansyzacji gospodarki, rozumianej jako rosnący udział działalności finansowej w aktywności przedsiębiorstw. Przyczyniła się do tego także słabnąca pozycja związków zawodowych. Niski poziom płac w Polsce co prawda podnosi pozycję konkurencyjną naszego kraju, ale wyłącznie kosztową. I to realizowaną w ramach modelu poddostawcy, który powoduje, że firmy działające u nas zajmują odległą pozycję w łańcuchu tworzenia wartości dodanej.

W ubiegłym roku powstał raport przygotowany przez Fundację Kaleckiego „Kapitał zagraniczny: czy jesteśmy gospodarką poddostawcy?”, zrealizowany przy wsparciu NBP. Według niego większość eksportu w dominujących branżach to komponenty do zagranicznych produktów, np. samochodów, albo końcowe produkty zagranicznych marek, np. telewizory. Odbywa się on głównie wewnątrz korporacji, np. w branży AGD 80 proc. produkcji jest eksportowane w ten sposób, w branży RTV aż 90 proc. produkcji jest przeznaczone na eksport. Podobnie w branży samochodowej. Wszystko to powoduje, że mamy w Polsce do czynienia ze wzrostem zależnym, ponieważ przedsiębiorstwom z kapitałem zagranicznym nie zależy na inwestycjach w innowacyjność, lecz na utrzymaniu niskich kosztów pracy w Polsce. A niestety, udział tych firm w eksporcie Polski wzrósł z 48 proc. w roku 1998 do 76 proc. w roku 2014. Zwiększając płace Polaków, można oczekiwać, że część z nich zostanie odłożona i w postaci oszczędności pozwoli sfinansować wzrost gospodarczy.

Obecnie zaledwie połowa Polaków oszczędza i przeznacza na to tylko 4,8 proc. swoich dochodów. Dla porównania Węgrzy odkładają 7,4 proc. dochodów, zaś Niemcy 16,4 proc., a Szwajcarzy aż 25,1 proc. swoich dochodów przeznaczają na oszczędności. Natomiast jeśli porównamy średnią wielkość oszczędności, to na jednego Polaka przypada 6200 euro, podczas gdy przeciętny Niemiec zaoszczędził 44 000 euro, a przeciętny Francuz aż 60 000 euro.

Mam nadzieję, że już niedługo dojdzie do wypracowania porozumienia, przy udziale rządu, między pracodawcami i związkami zawodowymi w sprawie wysokości płac w Polsce. Chodzi o to, żeby firmy same miały świadomość, że lepsze wynagradzanie pracowników będzie dla nich korzystne. Niskie płace osłabiają kreatywność i innowacyjność, ponieważ zniechęcają ludzi do wysiłku, petryfikując niekorzystny dla Polski model rozwoju zależnego. Zależnego od kapitału zagranicznego, któremu nie zależy na podniesieniu wynagrodzeń w naszym kraju.


GB/03/16


 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła