Bez przełomu w notowaniach

opublikowano: 28 marca 2023
Bez przełomu w notowaniach lupa lupa
fot. Fratria / AS

Zmienność notowań obligacji wynika tym razem bardziej z emocji związanych z kondycją sektora bankowego niż z publikacji nowych danych czy decyzji banków centralnych. Obligacje o zmiennym oprocentowaniu prezentują się coraz korzystniej, również dzięki wyższym marżom.

Wobec stawek WIBOR utrzymujących się w pobliżu 7 proc. (nieco powyżej stopy referencyjnej NBP; to naturalna wysokość dla stawek WIBOR w oczekiwaniu na sygnały zmiany polityki pieniężnej) przyzwoite kupony oferowane przez korporacyjnych emitentów obligacji startują od 11 proc., ale częściej jest to 12 proc. i więcej. Dodatkową wartością jest tu odporność notowań na zmianę ryzyka stopy procentowej, ponieważ rentowność zmienia się wraz ze stawkami WIBOR, a nie z ceną obligacji, jak to jest w przypadku stałego oprocentowania. A i sama wysokość kuponów może śmiało konkurować ze stopami zwrotu z rynku akcji, gdzie za lepsze wyniki trzeba zapłacić sporą odpornością psychiczną na zmienność nastrojów, czego dowodem są ostatnie dni. W dodatku w porównaniu do stawek płaconych przez tych samych emitentów w emisjach sprzed roku czy dwóch, oprocentowanie rośnie także za sprawą podwyższanych marż, które mają przyciągnąć inwestorów. Zazwyczaj jest to wzrost o 50 – 100 punków bazowych, ale w minionym tygodniu Victoria Dom zaoferowała 7 pkt proc. marży, choć we wcześniejszych latach było to 5,5 pkt proc.

Ożywienie rynku pierwotnego, coraz mocniej widoczne, tworzy więc interesującą perspektywę zarówno dla inwestorów indywidualnych (zapisy zbierają Olivia i Kredyt Inkaso, a w kwietniu pojawią się kolejni chętni) jak i – wreszcie – instytucjonalni. Z tygodnia na tydzień przybywa firm, które zapowiadają przeprowadzenie emisji lub środki już pozyskały (np. Archicom) i to w – zdawałoby się – okresie niekorzystnym dla inwestycji w nowy dług, bo zmienność nie tworzy wymarzonych warunków.

Ale w ostatnich tygodniach zmienność oznacza wzrost notowań obligacji skarbowych, co z kolei przekłada się na stopy zwrotu funduszy dłużnych. Warto więc pamiętać, że 6 proc., którymi mogą pochwalić się najlepsze fundusze za ostatni rok, to mniej więcej tyle, ile dałby zakup obligacji opartych o WIBOR z zerową marżą. Zaś sam wzrost notowań obligacji z ostatnich dni niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego z fundamentami gospodarczymi, jest raczej zapisem emocji inwestorów, którzy porzucają akcje – zwłaszcza sektora bankowego – na rzecz bezpiecznych przystani, a za takie uważają obligacje skarbowe. Im krótszy termin, tym ryzyko niższe, stąd m.in. spadek rentowności amerykańskich dwulatek o ponad 1,3 pkt proc. w zaledwie dwa tygodnie. Takiego tempa nie oglądaliśmy jeszcze nigdy.

Jak to zwykle bywa – przybyło komentarzy i opinii zachwalających zalety obligacji w okresie niepokoju i „tego miejsca w cyklu”. Jeśli banki centralne miałyby obniżać stopy procentowe, faktycznie hipotezy o nadchodzącym spadku rentowności mają oparcie w historii. W 2007 r. amerykańskie dwulatki też spadały z 5 proc., a droga do 0,1 proc. zabrała im cztery lata. Czy jednak ta historia rzeczywiście się powtórzy? Według wielu ekonomistów inflacja bazowa i presja na wynagrodzenia ma się świetnie, a banki centralne nie mogą polegać na intuicji komentatorów. Z kolei, jeśli przyjrzeć się wykresom amerykańskich obligacji skarbowych, to w ub.r. wybiły się one z hukiem z czterdziestoletniego trendu spadkowego (wzrostu cen), a długoterminowe czynniki takie jak odwrót od globalizacji, rosnące koszty zmian klimatycznych (zbiory), demografia (starzenie społeczeństw zachodnich), wskazują raczej na ryzyko wzrostu inflacji niż na szanse powrotu obligacji o ujemnych rentownościach. Chyba, że inwestorzy z rynku akcji naprawdę wystraszą się recesji i będą kupować obligacje bez względu na ich ceny. To też się czasem zdarza, nawet jeśli nie ma sensu.

Emil Szweda, Obligacje.pl

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła