Bliski skok wyników funduszy

opublikowano: 12 września 2022
Bliski skok wyników funduszy lupa lupa
fot. Fratria / AS

Mijają trzy miesiące od czerwcowej kumulacji wyprzedaży polskich obligacji. Co oznacza, że wyniki funduszy dłużnych w tym właśnie ujęciu ulegną w najbliższych dniach skokowej poprawie. Ale to nie powinien być sygnał do zakupów.

Między 9 i 21 czerwca rentowność naszych dziesięciolatek wzrosła z 6,5 proc. do ponad 8 proc. Obecnie oscyluje ona tuż powyżej granicy 6 proc., co wymagało wzrostu notowań obligacji o 17 proc. Nawet biorąc pod uwagę, że aktywa funduszy obligacji długoterminowych nie są w całości wypełnione dziesięcioletnimi papierami, inwestorzy mogą liczyć na to, że wchodzimy właśnie w mniej więcej trzytygodniowy okres, w którym fundusze dłużne zaczną wykazywać dwucyfrowe stopy zwrotu w trzymiesięcznym horyzoncie. I może być o nich głośniej niż zazwyczaj.

Tego rodzaju obrazek zwykle rozpala wyobraźnię i pobudza w inwestorach gen chciwości, ale warto pamiętać, że wyniki te będą odzwierciedlały przeszłe i nietypowe wydarzenia i trudno liczyć na ich powtórzenie w przyszłości. Aby tak się stało, rentowność obligacji dziesięcioletnich musiałaby zejść do 4,4 proc., którą ostatnio oglądaliśmy w marcu. Przy obecnej dynamice zmian nic nie jest niemożliwe, dobre wyniki mogą wspierać napływy i ożywić popyt, co pewnie mogłoby obligacjom zarobić kolejne punkty, ale otoczenie raczej nie sprzyja budowie długoterminowych pozycji. Inflacja wciąż wynosi ponad 16 proc., a przewidywania zejścia do jednocyfrowej wartości opierają się wciąż tylko na intuicji. Co prawda profesora i co prawda prezesa NBP w jednym, ale jest to także ten sam człowiek, który przed rokiem pytany o bezpieczeństwo obecnych i potencjalnych kredytobiorców zapewniał, że ich sytuacja nie pogorszy się istotnie, a kredyty hipoteczne można zaciągać. Intuicja nie sprawdza się w procesie podejmowania decyzji inwestycyjnych, chyba, że w przypadku doświadczonych inwestorów intraday.

Rozliczanie decydentów zostawmy wyborcom. Dla inwestorów ważniejszy może być wzrost rentowności niemieckich dziesięciolatek do 1,8 proc. i amerykańskich do 3,35 proc. Są to wartości bezpośrednio już bliskie czerwcowym szczytom, odpowiednio 1,9 i 3,5 proc. Lecz mimo zdecydowanej retoryki, którą posługuje się Christine Lagarde, prezes ECB, szczytowe wartości nie zostały pokonane, a wskaźniki techniczne sugerują mocne wyprzedanie (rentowności na rynkach bazowych rosną od sześciu tygodni). Jednak typowej w takich sytuacjach korekty opartej na sprzedaży faktów (podwyżki stóp o 75 pkt) też nie widzieliśmy. Mówiąc krótko – rynki stąpają po cienkim lodzie i niewiele dzieli je od kontynuacji wyprzedaży. Najlepszym na co można liczyć, to chwila oddechu przed kolejnymi podwyżkami stóp. Oddech ten może być nieco głębszy, jeśli gaz i ropa będą nadal taniały w kolejnych tygodniach. A fakt, że nasze papiery zachowują się inaczej od rynków bazowych wcale nie działa na naszą korzyść w długim terminie. W najlepszej interpretacji nasz rynek spokojnie czeka, aż Fed i ECB wykonają swoją pracę. 

Wyniki półroczne obnażają słabość małych (jak na Catalyst) i średnich deweloperów, ale ci najwięksi wciąż prezentują niezłe bilanse i wystarczające zasoby gotówki. Obcięcie finansowania dla nabywców mieszkań opierających swoją przyszłość na trzydziestoletnich kredytach zaskakująco szybko i głęboko odznaczyło swoje piętno na bilansach deweloperów, a jest to zapowiedź chudych lat w całej gospodarce. Na tle deweloperów błyszczy za to branża windykacyjna. Spłaty wciąż rosną, a nadwyżki pomagają w ograniczeniu zadłużenia i ich zdolność do obsługi zobowiązań nigdy nie wyglądała lepiej.

Emil Szweda, Obligacje.pl

 

Bliski skok wyników funduszy

Mijają trzy miesiące od czerwcowej kumulacji wyprzedaży polskich obligacji. Co oznacza, że wyniki funduszy dłużnych w tym właśnie ujęciu ulegną w najbliższych dniach skokowej poprawie. Ale to nie powinien być sygnał do zakupów.

Między 9 i 21 czerwca rentowność naszych dziesięciolatek wzrosła z 6,5 proc. do ponad 8 proc. Obecnie oscyluje ona tuż powyżej granicy 6 proc., co wymagało wzrostu notowań obligacji o 17 proc. Nawet biorąc pod uwagę, że aktywa funduszy obligacji długoterminowych nie są w całości wypełnione dziesięcioletnimi papierami, inwestorzy mogą liczyć na to, że wchodzimy właśnie w mniej więcej trzytygodniowy okres, w którym fundusze dłużne zaczną wykazywać dwucyfrowe stopy zwrotu w trzymiesięcznym horyzoncie. I może być o nich głośniej niż zazwyczaj.

Tego rodzaju obrazek zwykle rozpala wyobraźnię i pobudza w inwestorach gen chciwości, ale warto pamiętać, że wyniki te będą odzwierciedlały przeszłe i nietypowe wydarzenia i trudno liczyć na ich powtórzenie w przyszłości. Aby tak się stało, rentowność obligacji dziesięcioletnich musiałaby zejść do 4,4 proc., którą ostatnio oglądaliśmy w marcu. Przy obecnej dynamice zmian nic nie jest niemożliwe, dobre wyniki mogą wspierać napływy i ożywić popyt, co pewnie mogłoby obligacjom zarobić kolejne punkty, ale otoczenie raczej nie sprzyja budowie długoterminowych pozycji. Inflacja wciąż wynosi ponad 16 proc., a przewidywania zejścia do jednocyfrowej wartości opierają się wciąż tylko na intuicji. Co prawda profesora i co prawda prezesa NBP w jednym, ale jest to także ten sam człowiek, który przed rokiem pytany o bezpieczeństwo obecnych i potencjalnych kredytobiorców zapewniał, że ich sytuacja nie pogorszy się istotnie, a kredyty hipoteczne można zaciągać. Intuicja nie sprawdza się w procesie podejmowania decyzji inwestycyjnych, chyba, że w przypadku doświadczonych inwestorów intraday.

Rozliczanie decydentów zostawmy wyborcom. Dla inwestorów ważniejszy może być wzrost rentowności niemieckich dziesięciolatek do 1,8 proc. i amerykańskich do 3,35 proc. Są to wartości bezpośrednio już bliskie czerwcowym szczytom, odpowiednio 1,9 i 3,5 proc. Lecz mimo zdecydowanej retoryki, którą posługuje się Christine Lagarde, prezes ECB, szczytowe wartości nie zostały pokonane, a wskaźniki techniczne sugerują mocne wyprzedanie (rentowności na rynkach bazowych rosną od sześciu tygodni). Jednak typowej w takich sytuacjach korekty opartej na sprzedaży faktów (podwyżki stóp o 75 pkt) też nie widzieliśmy. Mówiąc krótko – rynki stąpają po cienkim lodzie i niewiele dzieli je od kontynuacji wyprzedaży. Najlepszym na co można liczyć, to chwila oddechu przed kolejnymi podwyżkami stóp. Oddech ten może być nieco głębszy, jeśli gaz i ropa będą nadal taniały w kolejnych tygodniach. A fakt, że nasze papiery zachowują się inaczej od rynków bazowych wcale nie działa na naszą korzyść w długim terminie. W najlepszej interpretacji nasz rynek spokojnie czeka, aż Fed i ECB wykonają swoją pracę.

Wyniki półroczne obnażają słabość małych (jak na Catalyst) i średnich deweloperów, ale ci najwięksi wciąż prezentują niezłe bilanse i wystarczające zasoby gotówki. Obcięcie finansowania dla nabywców mieszkań opierających swoją przyszłość na trzydziestoletnich kredytach zaskakująco szybko i głęboko odznaczyło swoje piętno na bilansach deweloperów, a jest to zapowiedź chudych lat w całej gospodarce. Na tle deweloperów błyszczy za to branża windykacyjna. Spłaty wciąż rosną, a nadwyżki pomagają w ograniczeniu zadłużenia i ich zdolność do obsługi zobowiązań nigdy nie wyglądała lepiej.

Emil Szweda, Obligacje.pl

 

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła