Chiński smok gospodarczy trafiony wirusem

opublikowano: 16 września 2022
Chiński smok gospodarczy trafiony wirusem lupa lupa
fot. Pixabay

Spadek PKB, rosnące bezrobocie, regularnie powracające drakońskie pandemiczne obostrzenia, krach rynku nieruchomości – chińskiej gospodarce nie brakuje problemów. Nadzieje, że ruszy ona z kopyta, wspierając gasnącą na całym świecie koniunkturę, odchodzą do lamusa. By ratować się przed głębokim kryzysem, Chińczycy odkurzają stare narzędzia.

Lockdowny, które w tym roku obowiązywały m.in. w Szanghaju generującym 4 proc. krajowego PKB, skutkowały skurczeniem się gospodarki Chin o 2,6 proc. w ujęciu kwartał do kwartału. Start obecnego kwartału również wypada blado, a wciąż niepewna sytuacja epidemiczna nie pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość. Ostre restrykcje powracają i na początku września objętych nimi było m.in. ponad 20 milionów mieszkańców Chengdu, stolicy prowincji Syczuan. Dziś już tylko najwięksi optymiści mogą wierzyć, że w tym roku osiągnięty zostanie 5,5-procentowy cel wzrostu PKB. Dużo bardziej realny jest wynik o połowę niższy.

Polityka zerowej tolerancji dla COVID bezpośrednio odpowiada za słabość chińskiej gospodarki, ale jest to jedynie wierzchołek góry lodowej. 

Na przekór światu: stopy w dół!

Premier Li Keqiang jeszcze wiosną apelował do lokalnych władz o wzmożenie wysiłków na rzecz ratowania koniunktury. Sięgnięto po dobrze znane metody: stymulację fiskalną oraz wydatki infrastrukturalne. Chiny oznajmiły, że dodadzą kolejny 1 bilion juanów (146 miliardów dolarów) w celu wsparcia wzrostu gospodarczego. 

Wcześniejsze zastrzyki finansowe nie przynosiły jednak spodziewanych efektów. Dlatego Ludowy Bank Chin wbrew ogólnoświatowym tendencjom obniżył stopy procentowe. W normalnych warunkach środki te mogłyby budzić w inwestorach optymizm. Dziś są traktowane w kategoriach wywieszenia białej flagi, oznak desperacji i budzą niepokój – ocenia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Juan kolejną ofiarą dolara
 
Jak w Europie widmo kryzysu energetycznego ciągnie na dno euro, które wyraźnie przegrywa wyścig z dolarem, tak w Chinach działania banku centralnego skutkują osłabieniem notowań juana. Chińska waluta do amerykańskiej straciła już w tym roku 10 proc., a kurs USD/CNY osiągał w tym tygodniu najwyższy poziom od przeszło dwóch lat i zbliża się do pułapu 7,0.

Może być to znak, że władze monetarne Chin znów przyzwalają na osłabienie waluty, aby m.in. w ten sposób zwiększyć atrakcyjność swojego eksportu, o co przecież przez lata oskarżano Pekin. W dobie kryzysu energetycznego Ludowy Bank Chin nie dążył do nadmiernej utraty wartości przez juana – wskazuje analityk Cinkciarz.pl.

Oprocentowanie kredytów 4,5 proc., by rozruszać rynek

Przed rokiem widmo bankructwa zajrzało w oczy Evergrande, największemu chińskiemu deweloperowi. Do dziś bolesne uzdrawianie tej sfery gospodarki jest dalekie do końca, ale ostatnie kroki władz pokazują, że poświęcony jest długofalowy cel uniezależnienia gospodarki od długu i ograniczania niebezpiecznych nierównowag. Priorytetem stał się pikujący wzrost gospodarczy. 

W efekcie ostatniej rundy luzowania średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych powinno spadać poniżej 4,5 proc. i być najniższe w historii. To znak, że bardzo poważnym problemem jest kondycja sektora nieruchomości. W ostatnim półroczu w Chinach sprzedano o niemal o jedną trzecią mniej domów niż w tym samym okresie 2021 r. i to przy spadającym oprocentowaniu kredytów hipotecznych.

Koronawirus to nie wszystko

Zrzucanie słabnącego popytu wyłącznie na karb ostatnich lockdownów byłoby zbytnim uproszczeniem. Chociażby dane o imporcie wskazywały, że konsumpcja przez cały poprzedni rok była bardzo anemiczna. W lipcu stopa bezrobocia w najmłodszej grupie wiekowej (16-24 lat) sięgnęła w Chinach niemal 20 proc. Część negatywnych zjawisk demograficznych ma też charakter długoterminowy. Społeczeństwo Państwa Środka starzeje się, liczba osób w wieku roboczym szczyt osiągnęła w połowie poprzedniej dekady. Także pula mieszkańców prowincji, którzy mogliby przenieść się do największych aglomeracji, jest na wyczerpaniu.

Do tej wyliczanki można dodać kolizyjny kurs z Zachodem. Wszak przed wybuchem pandemii istotnym tematem były wojny handlowe Chin, głównie ze Stanami Zjednoczonymi, ale także z Unią Europejską. Po pandemii problemy zdają się wracać. Wystarczy wspomnieć, że ostatnio napięcie geopolityczne między Chinami a USA znów sięgało zenitu przy okazji wizyty Przewodniczącej Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi na Tajwanie, do którego Chińczycy roszczą sobie prawa. 

Dążenie do gospodarczej niezależności, podobnie jak próby utrzymania przez chińskie władze kontroli i ścisłej regulacji praktycznie wszystkich możliwych aspektów życia gospodarczego, działają w kierunku obniżenia produktywności gospodarki. Uzyskanie 5-procentowej dynamiki PKB nie tylko w tym roku, lecz także w kolejnych latach, może okazać się nieosiągalne lub wymagać zaangażowania wielkich środków i potężnej stymulacji, stojącej w sprzeczności z celem Komunistycznej Partii Chin, którym jest zmiana modelu gospodarczego na bardziej zrównoważony. Cały kłopot w tym, że stagnacja w Chinach, które są np. największym importerem ropy naftowej i głównym konsumentem metali przemysłowych na świecie, ma szerszy wymiar. Kładzie się cieniem na postrzeganiu całego katalogu rynków wschodzących i globalnych nastrojach inwestycyjnych. Słabnięcie największej gospodarki rozwijającej się ma miejsce, gdy cały świat drży przed recesją i kryzysem energetycznym. Może okazać się wręcz przysłowiowym gwoździem do trumny globalnej koniunktury – komentuje analityk Cinkciarz.pl.

Źródło: materiały prasowe

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła