Archiwum

Small talk

Angielski zwrot „small talk” oznacza nieoficjalną rozmowę na nie do końca precyzyjnie zdefiniowany temat; niektórzy mówią nawet, że to pogawędka o niczym, inni – że to wstęp do poważnej rozmowy, pozwalający przełamać pierwsze lody, zasygnalizować stanowiska. Rozmowa krótka, błaha, niemęcząca rozmówców i niedotykająca szczegółów związanych z trudnymi tematami – tak powinna przebiegać small talk podczas spotkań biznesowych. Bywa jednak, że zdawkowe wymiany uprzejmości wskazują też, co wkrótce stanie się tematem dużej, publicznej debaty. Warto zatem uważnie ich słuchać…

Gale i spotkania wieńczące projekty konkursowe „Gazety Bankowej” są ku temu doskonałą okazją. Rozmowy podczas uroczystości – poza gratulacjami dla laureatów – koncentrują się bowiem wokół zjawisk ogólnych, trendów całego rynku i branży, zjawisk globalnych czy krajowych. Bez szczegółów, bez wskazywania nazw, nazwisk, marek, szyldów.
Tak było podczas uroczystego zakończenia projektu Forum wGospodarce.pl. Z rozmów z przedstawicielami obecnych w Polsce globalnych inwestorów, którzy wzięli udział w debatach na temat roli inwestycji zagranicznych w polskiej gospodarce, wynikało, że udało nam się odczarować kilka stereotypów na temat „obcego kapitału”. Polskie przedsiębiorstwa z zagranicznym kapitałem, które pomagają rodzimym małym i średnim firmom zaistnieć na globalnych rynkach dzięki wciągnięciu ich w długi łańcuch wartości, nagrodziliśmy tytułem „Przyjaciela polskiej gospodarki”. Jeszcze raz dziękujemy za udział w pierwszym i z pewnością nie ostatnim Forum wGospodarce.pl i gratulujemy laureatom.

Niezwykle ciekawe rozmowy odbyły się też podczas uroczystego wręczenia nagród w tegorocznym konkursie Najlepszy Bank i w plebiscycie Bankowy Menedżer Roku. A to za sprawą arcyciekawego wystąpienia prof. Andrzeja Kaźmierczaka, członka zarządu NBP. Wskazując kilka ogólnych przestróg dla rynku bankowego, profesor poddał nam pomysł na temat bieżącego wydania „Gazety Bankowej”. „Ekonomiści podzielają opinię prof. Andrzeja Kaźmierczaka. Rzeczywiście, to zjawisko powinno nieco niepokoić i trafić pod lupę nadzoru finansowego. Pojawiają się przypuszczenia – na razie niepoparte dowodami – że kredyty konsumpcyjne wysokokwotowe są przeznaczane na wkłady własne przy zakupie mieszkań. Aż 80 proc. kredytów konsumpcyjnych to kredyty niecelowe, czyli nie jest znane ich przeznaczenie. Można tylko przypuszczać, że w związku z boomem na rynku nieruchomości mieszkaniowych część tych kredytów jest przeznaczana na wykończenie czy wyposażenie nowo nabytych nieruchomości” – czytamy w okładkowym artykule Piotra Rosika. Skoro zatem niskie stopy procentowe ułatwiają Polakom dostęp do kredytów mieszkaniowych, a duża dynamika cen mieszkań tworzy dodatkowe ryzyka na rynku nieruchomości, instytucje nadzorcze i banki powinny monitorować uważnie te niepokojące zjawiska.

Nawet jeśli w czasie wakacji poprzestaniemy na small talk.

Maciej Wośko, redaktor naczelny