Kto najbardziej odczuwa wzrost cen?

opublikowano: 17 sierpnia 2021
Kto najbardziej odczuwa wzrost cen? lupa lupa

Inflacja na poziomie 5 proc. nie znaczy wcale, że o tyle wzrosły nam wszystkim koszty życia. Prawie każdy z nas odczuwa inflację inaczej niż „statystyczny obywatel” badany przez GUS. Wszystko zależy od tego na co wydajemy pieniądze.

GUS badając poziom inflacji dąży do tego, aby oszacować o ile przeciętnie wzrosły ceny łącznie wszystkich rzeczy i usług, które konsumują Polacy. Problem w tym, że każdy wydaje pieniądze inaczej. Można powiedzieć nawet więcej - obywateli, którzy wydają pieniądze dokładnie tak jak „statystyczny obywatel” w praktyce najpewniej w ogóle nie ma. Dlaczego? A no dlatego, że przeciętny Polak w około 16 proc. jest najemcą, a w 84 proc. właścicielem mieszkania lub domu. Do tego każdy ma 71 proc. samochodu, prawie pół zmywarki i trzy czwarte komputera. Ponadto statystycznie każdy rodak je co miesiąc np. ponad 5 kilogramów mięsa, prawie 3 kg pieczywa i 11 jajek.

Najszybciej drożeją paliwa, a tanieją owoce

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że w praktyce wygląda to jednak trochę inaczej. W żadnym wypadku nie znaczy to, że publikacja GUS nie jest ciekawa. Wręcz przeciwnie. Możemy wyciągnąć z niej bardzo interesujące informacje – np. o tym co w ostatnim czasie drożało, a co taniało.

Zacznijmy od rzeczy znajdujących się na tej drugiej liście. Niestety jest ona krótsza. W publikacji za lipiec GUS informuje na przykład, że najszybciej taniejącą kategorią są obecnie owoce. Te były o 8,4 proc. tańsze niż przed rokiem. Niższe są też ceny sprzętu telekomunikacyjnego, mięsa wieprzowego, ubezpieczeń, herbaty i odzieży. Za te rzeczy trzeba obecnie płacić mniej niż w lipcu 2020 roku (o od 1 do około 7 proc.).

Pozostałe dobra i usługi są przeważnie droższe niż przed rokiem. W ciągu ostatnich 12 miesięcy najmocniej wzrosły ceny paliw (30 proc.), wywozu śmieci (23 proc.) i mięsa drobiowego (prawie 23 proc.).

Trzonem inflacji paliwa i mieszkania

Z danych GUS można ponadto wysnuć wniosek, że w budżet przeciętnego gospodarstwa domowego najmocniej uderzają koszty transportu (pochodna droższych paliw) i te związane z mieszkaniami.

Aby pokazać siłę tego wpływu możemy oszacować, że gdyby nie ostatnie podwyżki cen paliw, wywozu śmieci, dostarczenia wody, nośników energii, rosnące stawki czynszów czy wyższe ceny mebli, to inflacja nie wynosiłaby w lipcu 5 proc. (jak podał GUS), ale o ponad połowę mniej (niecałe 2,3 proc.).

Na utrzymanie mieszkania wydajemy już ponad tysiąc

Możemy ten fenomen pokazać na jeszcze bardziej namacalnych liczbach. Z szacunków HRE Investments wynika na przykład, że trzyosobowa rodzina na utrzymanie, prowadzenie i wyposażenie mieszkania wydawała w lipcu prawie 1011 złotych. To o bez mała 53 złote więcej niż rok wcześniej. W największym stopniu jest to konsekwencja rosnących stawek za wywóz śmieci (wzrost o ponad 23 proc. r/r), ale też drożejącej o prawie 10 proc. energii elektrycznej. Niemal równie szybko w ostatnim czasie drożały też meble, co może być pokłosiem rosnących cen drewna. Trudno ponadto znaleźć cokolwiek, co składa się na szeroko pojęte koszty „dachu nad głową”, a co byłoby dziś tańsze niż przed rokiem.

Jak oszacowaliśmy wydatki trzyosobowej rodziny?

Prezentowane przez nas szacunkowe koszty utrzymania opierają się o informacje na temat inflacji publikowanej w cyklu miesięcznym przez GUS. Dzięki temu wiemy jak zmieniają się ceny poszczególnych dóbr i usług związanych z utrzymaniem, wyposażeniem i prowadzeniem gospodarstwa domowego. Niezbędnym źródłem danych są jednak też informacje na temat wydatków 3-osobowych gospodarstw domowych. Te niestety publikowane są jedynie raz w roku i przez to konieczne jest dokonywanie okresowych korekt naszych szacunków.

Ponadto nasze kalkulacje dotyczą statystycznej polskiej rodziny. To w praktyce oznacza, że w bardzo niewielkim stopniu uwzględniany jest we wspomnianej kwocie czynsz za najem mieszkań. Wszystko dlatego, że większość Polaków mieszka w nieruchomościach, których są właścicielami. Tylko 4-5 proc. osób to najemcy płacący czynsz na zasadach rynkowych. Do tego 11-12 proc. obywateli to najemcy korzystający z mieszkań o obniżonych czynszach (np. komunalnych, zakładowych czy TBS-ów). Ponadto kwota ta nie uwzględnia rat kredytów zaciągniętych na zakup nieruchomości. Te koszty GUS pomija w swoich wyliczeniach.
W uproszczeniu można przyjąć, że nasze wyliczenia pokazują raczej koszty prowadzenia i wyposażenia domu, a nie jego zdobycia. Jeśli ktoś jest najemcą albo ma kredyt, to jego miesięczny koszt jest znacznie wyższy – co najmniej o kilkadziesiąt procent wyższy, jeśli nie kilkukrotnie wyższy.

Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments

Komentarze (0)
Dodająć komentarz, akceptujesz regulamin forum.
dodaj komentarz
 
 

obecnie brak komentarzy, zapraszamy do komentowania.

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła