Lokaty bankowe dołują. Gdzie Polacy szukają alternatywy?

opublikowano: 23 kwietnia 2021
Lokaty bankowe dołują. Gdzie Polacy szukają alternatywy? lupa lupa
Grzegorz Szulik, prezes Provema, fot. materiały prasowe

Kolejne spadki popularności lokat bankowych nie powinny zaskakiwać, jednak w dobie tak skrajnie niesprzyjających warunków dla klientów indywidualnych, ostatnie raporty NBP wróżą jeszcze większy eksodus w stronę alternatywnych instrumentów przechowywania kapitału.

Oszczędzającym nie sprzyja również wspinająca się na wierzchołki prognoz inflacja.

Będzie coraz drożej

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w marcu br. odnotowano 3,2-proc. stopę wzrostu cen dóbr i usług konsumpcyjnych względem analogicznego okresu w roku 2020. Niestety wstępne przewidywania mówiły o pułapie 3 proc., a najgorsze prognozy obejmowały poziom 3,5 proc., czyli górny limit wahań akceptowany przez NBP. Co więcej, ostatnie wyniki to wyjątkowo duży skok w porównaniu ze wskaźnikami za luty br., kiedy to odnotowano 2,4 proc. Całkiem możliwe, że kwiecień przyniesie kolejne skoki inflacji, które w perspektywie roku mogą utrzymywać się na poziomie 4 proc., co absolutnie przekreśli szansę klientów, którzy zdecydowali się na odejście od jakichkolwiek form lokowania kapitału.

Czy w dobie pandemii bywało lepiej? Pewną stabilizację odnotowaliśmy po listopadzie 2020 Obecnie jednak sam konsument, który jeszcze bardziej zaciśnie pasa w obawie przed dobiciem do poziomu 4-proc. inflacji, jeśli nie ucieknie przed wzrostem cen na dobra i usługi konsumpcyjne, może już na wstępie pożegnać się z częścią kapitału. Najbardziej dotkliwym segmentem produktów dla domowego budżetu okazuje się nie żywność (która średnio zdrożała o zaledwie 0,5 proc.), a benzyna. Kategoria paliw zalicza bowiem rekordowe wzrosty rzędu 7,6 proc. w skali roku oraz 6,6 proc. w ujęciu miesięcznym. Niestety, to nie koniec złych informacji dla klientów indywidualnych.

Spadek złotego i ucieczka oszczędności

W marcu i na początku kwietnia amerykańska giełda notowała nieco oryginalną konfigurację umacniania się dolara, pomimo nadal rosnącej inflacji rzędu 2,6 proc. Przez moment ta specyficzna koniunktura przełożyła się na wzrost złotego, jednak nie na długo. Złudny awans rodzimej waluty zakończył się ponownym spadkiem m.in. względem euro, co dotknęło przede wszystkim osoby pracujące w krajach Wspólnoty, ale lokujące swój kapitał w Polsce. Złoty względem europejskiego nominału w rekordowym momencie przekroczył poziom 4,62 zł za jednostkę, a następnie chylił się ku poziomowi 4,52. Następnie byliśmy świadkami powrotu do wyższych wskaźników i cena 4,60 już wkrótce może ponownie zagościć na wykresach kursów.

Co w takiej sytuacji robią polscy inwestorzy indywidualni? Przede wszystkim podtrzymują wcześniej obserwowany trend ucieczki z lokat bankowych. Początkowo w kraju obserwowaliśmy bezprecedensowy spadek stopy zwrotów do 0,1 proc., choć taki obrót sprawy nie przekreślił zapału najbardziej konserwatywnych oszczędzających. Analitycy banku Credit Agricole obliczyli, że pod koniec 2020 roku na rachunkach Polaków było o 90 mld zł oszczędności więcej, niż przed rozpoczęciem pandemii, a w lutym br. trzymaliśmy już prawie 800 mld zł. Z drugiej zaś strony, w okresie od lutego ubiegłego roku do lutego br. wycofaliśmy z lokat 100 mld zł — przed pandemią było na nich 294 mld zł, a obecnie około 194 mld zł. Czyżby był to początek większego zwrotu ku alternatywom?

Najnowsze dane bez optymizmu w tle. Szybciej postawimy na obligacje?

Ostatnie dane NBP za luty 2021 roku mówią o łącznej wartości wpłat na depozyty bankowe rzędu 18,13 mld zł. Dla porównania jest to wynik o prawie 3 mld zł mniej korzystny z perspektywy instytucji finansowych niż w styczniu br., choć i w tej kategorii można się doszukać pewnych nieścisłości, ponieważ NBP nie opublikował danych za pierwszy miesiąc roku dla instrumentów dłuższych niż lokaty roczne. Tym samym całkiem możliwe, że skala zjawiska jest jeszcze większa. Głównym winowajcą takich spadków są krótkoterminówki, a konkretnie depozyty na okres powyżej miesiąca do trzech miesięcy włącznie. W tym segmencie w styczniu wpłaty wynosiły około 12,80 mld zł, a kolejnego miesiąca wartość depozytów spadła o 1,88 mld zł. Co za tym idzie, dostało się również średniej stopie zwrotu, które w lutym wynosiło 0,26 proc. w skali roku, a więc o 0,16 pkt proc.. mniej niż w styczniu.

Gdzie uciekamy?

Głównie do obligacji, które jeszcze w roku 2020 notowały spore wzrosty. Wtedy też odnotowaliśmy całkiem znaczący popyt na detaliczne papiery dłużne, które osiągnęły poziom 28,4 mld zł. Dla porównania rok wcześniej zainteresowanie obligacjami szacowano na 17,3 mld zł. W pierwszych miesiącach 2020 roku prym wiodły 4-letnie obligacje antyinflacyjne, natomiast 2. połowa skupiła się wokół 3-miesięcznych krótkoterminówek. Nie jest to jednak instrument skuteczny w krótkiej perspektywie. O wiele lepiej na tym tle wypadają warianty korporacyjne, które na rynku Catalyst, w styczniu br. notowały obroty rzędu niebagatelnych 285,3 mln zł, w porównaniu z grudniowymi 222,4 mln zł.

Co więcej, trend wydaje się umacniać pomimo nieregularności wzrostów i spadków zakażeń, ponieważ średnia dla ostatnich 12 miesięcy oscylowała w okolicach 226,3 mln zł obrotu. Według analityków z Catalyst zjawisko jest również fenomenem na skalę przynajmniej dwóch lat wstecz, kiedy to ostatni raz poziom obrotów przekroczył 280 mln zł. Wniosek? Stawiajmy na sprawdzone spółki np. z segmentu digitalizacji usług, który w dobie pandemii wychodzi obronną ręką z ogólnego zastoju gospodarki.

Grzegorz Szulik, prezes polskiego fintech’u Provema

 

 

 

 

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła