Marketing w czasach pandemii

opublikowano: 28 sierpnia 2020
Marketing w czasach pandemii

Jak marketing i reklama zmieniają się w realiach po pandemii? Nowe wydanie "Gazety Bankowej, najstarszego polskiego miesięcznika ekonomicznego już w sprzedaży.

Marketing mierzy się z nowymi wyzwaniami w coraz szybszym tempie, nie tylko za sprawą koronawirusa, ale przede wszystkim w związku z wdrażaniem nowych technologii, ocenia Patrycja Kotecka, członek Zarządu Towarzystwa Ubezpieczeniowego LINK4 w okładkowym wywiadzie we wrześniowym wydaniu „Gazety Bankowej”. 


Marketing mierzy się z nowymi wyzwaniami w coraz szybszym tempie, nie tylko za sprawą koronawirusa, ale przede wszystkim w związku z wdrażaniem nowych technologii, umożliwiających coraz szersze, coraz bogatsze w treści oraz wprowadzające nowe formy działań możliwości przekazu do klientów” – mówi Patrycja Kotecka, członek Zarządu Towarzystwa Ubezpieczeniowego LINK4 w okładkowym wywiadzie pod tytułem „Ryzyko nas zmobilizowało”, który przeprowadziła Grażyna Raszkowska.Jeśli chodzi o czas pandemii, przyspieszył on i tak coraz bardziej znamienny proces odchodzenia odbiorców od absorpcji treści na tradycyjnych nośnikach – chodzi tu o prasę drukowaną, reklamę outdoorową, skurczyły się też możliwości oddziaływania na konsumentów przy okazji rozmaitych eventów, od wielkich sportowych imprez po „małe zachęty” w postaci ulotek, upominków czy gadgetów rozdawanych np. w centrach handlowych. Przyczyna tych zmian jest oczywista: reklama „szuka” klienta, więc skoro ten został w domu, gros działań marketingowych zostało, dzięki dostępnym możliwościom technologicznym, skierowane do odbiorców tam, gdzie w danej chwili się znajdują: na ich komórki, komputery, telewizory, a nawet nowoczesne zegarki – smartwatche” - charakteryzuje zmiany na rynku reklamowym Patrycja Kotecka. „Marketing generalnie już dawno przeniósł się do internetu jako środka dystrybucji i to z kilku względów. Po pierwsze, umożliwia to dotarcie z dopasowanym, wręcz spersonalizowanym przekazem do tych klientów, do których chcemy dotrzeć – i to za pośrednictwem różnych urządzeń. Po drugie, wyniki kampanii prowadzonych przez internet można mierzyć, co nie było wykonalne np. w wypadku stojących przy drogach billboardów. Dzięki tym zanonimizowanym, ale szczegółowym pomiarom firmy reklamowe pokazują swym zleceniodawcom swoiste „ścieżki zachowań” konsumentów, stykających się z reklamą. To pozwala szybko reagować, alokować środki na skuteczniejsze przekazy, ograniczać nakłady – na te mniej popularne. Dla firm, w tym z sektora ubezpieczeń, to wielka oszczędność – bo nie marnotrawią środków na reklamy, które i tak nie odniosą skutku, bo zostały źle „zaadresowane” – podsumowuje rozmówczyni „Gazety Bankowej”.

Polska z budżetu UE 2021–27 oraz funduszu odbudowy będzie mogła otrzymać ok. 139 mld euro w formie dotacji oraz 34 mld euro w pożyczkach – uzgodnili politycy podczas nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej, który odbył się w dniach 17–21 lipca 2020 roku. Polska będzie zwłaszcza istotnym beneficjentem Europejskiego Funduszu Ożywienia. Szacuje się, że trafi do Polski suma odpowiadająca 12-13 proc. naszego PKB i środki te będą skoncentrowane w latach 2021-2023. Jak sensownie i skutecznie wykorzystać unijne kapitały? – analizuje Piotr Rosik w tekście „Finansowa dźwignia”.Rozstrzygnięcia finansowe o których mowa dają Polsce szansę w tym sensie, że zapewniają jeden z elementów niezbędnych do rozwoju, czyli finansowanie. – Jednak same fundusze nie gwarantują rozwoju” - cytuje autor jednego z ekspertów. Publicysta wskazuje: „Czy trzeba dużo zmienić w polskiej administracji i gospodarce, by lepiej niż do tej pory wykorzystywać środki unijne? Zdaniem ekspertów, jeśli chodzi o wykorzystywanie środków unijnych – rozumiane jako ich alokacja do ostatecznych beneficjentów, czyli mówiąc potocznie wydawanie środków – to polskie instytucje zarządzające są jednymi z najskuteczniejszych w Europie”. „Rozstrzygnięcia w sprawie nowego budżetu UE i funduszu odbudowy nie są ani sukcesem, ani porażką Polski, tylko jej wielką szansą, której wykorzystanie zależy od wielu zmiennych” – konkluduje Piotr Rosik.

Wśród ekonomistów toczy się ożywiona dyskusja, czy obecny kryzys pandemiczny skończy się deflacją czy inflacją. W jej trakcie przytaczane są analogie do czasów Wielkiego Kryzysu lat 30-tych XX wieku, czy do tego, co miało miejsce po zakończeniu II wojny światowej” – pisze prof. Eugeniusz Gatnar, członek Rady Polityki Pieniężnej i były wiceprezes NBP w analizie pod tytułem „Inflacja czy deflacja”. Prof. Gatnar ocenia: „deflacja występuje głównie na południu Europy, zaś w pozostałych krajach mamy do czynienia z inflacją. Największa jest w Europie Środkowo-Wschodniej, która w kryzys wchodziła z mocno rozpędzonymi gospodarkami. Największa inflacja występuje w Polsce i wynosi 3,8 proc., w Czechach (3,4 proc.) oraz na Węgrzech (2,9 proc.).Jednak porównując wskaźniki w poszczególnych miesiącach, tylko w Grecji w czerwcu pogłębiła się deflacja. W pozostałych, większych krajach, procesy cenotwórcze przyspieszyły, licząc od kwietnia bieżącego roku, albo zwiększając poziom inflacji albo redukując głębokość deflacji. To każe zastanowić się, czy czasem nie czeka nas scenariusz wzrostu inflacji w wyniku wychodzenia z lockdownu, będącego wynikiem pandemii COVID-19”. Zdaniem autora analizy: „W najbliższych miesiącach, w czasie wychodzenia z kryzysu pandemicznego, inflacja na świecie i w Polsce, mimo ujemnej luki produktowej i recesji, może utrzymywać się na podwyższonym poziomie. Organy monetarne muszą zatem uważnie obserwować procesy cenotwórcze, aby utrzymać je pod kontrolą i nie dopuścić do spadku wartości pieniądza”.

Marek Jaślan w tekście „Skok w chmurę” w dziale Techno Biznes wskazuje, że „przez lata adopcja technologii cloud computing w Polsce następowała dość wolno. Pandemia koronawirusa to jednak zmieniała. Dziś sceptyczni wcześniej eksperci uważają, że nasz kraj ma wszelkie dane, by stać się liderem usług chmurowych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej”. Autor analizy wskazuje, że potężnym i przemożnym impulsem do technologicznej zmiany stały się ograniczenia dla biznesu związane z wybuchem pandemii: „W trakcie lockdownu wykorzystanie chmury wzrosło – w przypadku chmury publicznej nawet do 40 proc. Jednocześnie 33 proc. firm oceniło, że chmura obliczeniowa umożliwiła im szybsze przystosowanie się do działania po wprowadzeniu restrykcji epidemicznych”. „Nagłe wprowadzenie ograniczeń związanych z pandemią pokazało wszystkim, że elastyczne i bezpieczne rozwiązania, które umożliwiają działanie niezależnie od zmiennych warunków rynkowych, np. pozwalają na żądanie zwiększać moc obliczeniową, są niezwykle istotne” - cytuje Marek Jaślan jednego z ekspertów. „Czy więc nowa sytuacja związana z pandemią może ten trend zmienić i co więcej, czy Polska ma szansę stać się lokalnym chmurowym liderem?” - pyta Marek Jaślan i odpowiada: „Zdecydowanie tak. Do tej pory, dynamika adopcji usług chmurowych była w naszym kraju dosyć umiarkowana. Wpływało na to wiele czynników, z których jednym z ważniejszych była kwestia lokalizacji danych. Niemniej jednak, zmiany technologiczne, które wprowadzają giganci tacy jak Oracle, Microsoft czy Google z pewnością wpłyną na popularyzację korzystania z usług chmurowych w Polsce” - czytamy w „Gazecie Bankowej”.

O wielkiej zmianie na europejskim rynku paliwowym oraz związanej z tym ostrej rywalizacji geopolitycznej z udziałem wszystkich globalnych mocarstw pisze Teresa Wójcik w tekście „Naftowy sułtanat czy fata morgana”. Zdaniem autorki „We wschodniej części Morza Śródziemnego coraz bardziej wzbiera polityczno-gospodarczo-militarne tsunami. Może nie mniej groźne niż lokalna wojna na Ukrainie, a może groźniejsze, bo frontów szykuje się kilka a swoje dołożą niedobitki (?) ISIS. Co ciekawe – przyczyną są złoża gazu i ropy, choć podobno świat zmierza do pełnej dekarbonizacji i jeśli brać na serio programy polityki klimatycznej to jeszcze kilka lat, a paliwa ciekłe i gazowe nie będą warte funta kłaków. Tymczasem nie tylko Teheran, ale także Ankara gotowe są na naftowy dżihad, aby na światowym rynku węglowodorów zająć czołową pozycję”. Wójcik podkreśla: „Geolodzy twierdzą, że złoża gazu i ropy pod dnem Morza Śródziemnego są niebywale bogate. Inni oceniają je bardziej realistycznie, ale uważają, że gaz i ropa z podmorskich złóż pozwoliłyby Europie na definitywne uniezależnienie od dostaw z Rosji. To już nie tylko gra interesów, ale geopolityka z najwyższej półki”. Autorka analizy wskazuje, że do gry weszli biznesowi zawodnicy wagi superciężkiej: „Biznesowo zaangażowane były (i są nadal) koncerny – amerykańskie Noble Energy oraz ExxonMobil, włoski ENI i francuski Total. Turcja nie została uwzględniona w tych porozumieniach. Duże zainteresowanie inicjatywą USA było uzasadnione faktem, że przyszła eksploatacja śródziemnomorskich złóż gazowych dawała możliwość wyparcia z rynku europejskiego Gazpromu”.

W najnowszym numerze „Gazety Bankowej” przeczytamy także o tym, czy będziemy mieli polskie auto elektryczne według wietnamskiej koncepcji, o największym skąpcu Unii Europejskiej, o przyczynach energetycznej hossy na giełdowym parkiecie, o tym, komu szczepionka na COVID przyniesie bilionową fortunę oraz o polskiej oranżadzie, której smak jest nie do podrobienia.

„Gazeta Bankowa” - najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce: aktualne wydarzenia ze świata gospodarki i finansów w kraju i na świecie, ludzie i firmy, inwestycje i świat technologii, historia polskiej gospodarki.

Nowy numer miesięcznika „Gazeta Bankowa” w sprzedaży od piątku 28 sierpnia, także w formie e-wydania. Szczegóły KLIKNIJ TUTAJ

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła