Na wakacje i w interesach

opublikowano: 7 lipca 2015
Na wakacje i w interesach lupa lupa
Maciej Pyrka, country manager Fly Emirates na Polskę

Dubaj. Ciepłe morze, plaże i barwne życie nocne. Turystów nie brakuje, ale Emiraty także przyciągają przedsiębiorców. O tym, kto i po co lata do Dubaju opowiada Maciej Pyrka,  Country Manager Emirates na Polskę.

Czy warto latać do Dubaju? Plaże i ciepłe morze jest też w Hiszpanii...

Dubaj to miasto, które ma do zaoferowania znacznie więcej, niż tylko plaże i morze. To idealne miejsce do rozwijania biznesu, praktycznie pozbawione barier wejścia na lokalny rynek. Otworzenie własnej działalności trwa tam dosłownie kilka chwil. Sprzyjającym czynnikiem jest również niezwykle przejrzysty i korzystny, z punktu widzenia przedsiębiorcy, system podatkowy – tzw. Tax Free. Oznacza to, że przedsiębiorcy nie płacą podatków, a pensja brutto jest równa pensji netto. Łatwo tam zatrudnić na dobrych warunkach pracownika, który później ma dużą siłę nabywczą – to samo napędzające się koło. Dubaj można nazwać Ameryką XXI wieku. Tam można spełniać swoje marzenia dokładnie tak, jak w Stanach pod koniec XIX i na początku XX wieku.

Poza tym liczby mówią same za siebie, zainteresowanie usługami Emirates było tak duże, że postanowiliśmy wprowadzić do obsługi połączenia Warszawa-Dubaj większy samolot, co pozwoli nam zwiększyć oferowanie na tej trasie o 1722 miejsca tygodniowo. 

Czy naprawdę Polacy latają do Dubaju zakładać firmy?

Oczywiście! Praktycznie każdego miesiąca firma z Polski otwiera tam swoją filię. 

To niewiarygodne, przecież z wejściem na zupełnie obcy rynek wiąże się duże ryzyko. Aż tacy jesteśmy odważni?

Istnieją pewne rozwiązania, które znacznie ułatwiają ten proces. Po pierwsze, mamy w Polsce kilka podmiotów efektywnie wspierających naszych przedsiębiorców, którzy chcą wejść na rynek Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Od roku działa biuro promocji handlu przy ambasadzie polskiej w Abu Dhabi, której przedstawiciele wspierają polskie przedsiębiorstwa na miejscu. W Dubaju panuje przyjazna atmosfera - przedsiębiorcy, którzy już rozwinęli tam swój biznes, chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami z tymi, którzy stawiają tam pierwsze kroki. Dobrym przykładem jest branża kosmetyczna. Przed targami kosmetycznymi w Dubaju związek piętnastu polskich firm działających na rynku arabskim zorganizował kongres, podczas którego jego członkowie dzielili się swoją wiedzą z zainteresowanymi rozwinięciem biznesu na Półwyspie Arabskim. Dzięki temu osoby te jeszcze przed wylądowaniem w Dubaju doskonale orientowały się z kim rozmawiać, komu i co oferować, jak się zachowywać, kiedy być cierpliwym, a kiedy naciskać. Uzbrojone w taką wiedzę wykorzystały targi najefektywniej, jak mogły. Znam firmy, które dzięki dobremu przygotowaniu do wejścia na rynek arabski, zrealizowały swoje roczne plany sprzedaży w ciągu kilku pierwszych miesięcy. To pokazuje, że warto pozbyć się obaw i zaryzykować.

Czy Pana zdaniem Dubaj to nowy kierunek migracji zarobkowej?

Jeśli chodzi o rozwijanie działalności gospodarczej, to jak najbardziej. Będąc tam na miejscu i rozglądając się dookoła można łatwo zdać sobie sprawę, że ten rynek stanowi praktycznie nieograniczone pole działania. My, jako Europejczycy, jesteśmy bardzo konserwatywni. Nie potrafimy sobie wyobrazić, co będzie się działo za 5 lat, a mieszkańcy ZEA już wychodzą w przyszłość o te „pięć lat”. Przykładem może być moja branża – lotnisko w Dubaju zostało uznane największym międzynarodowym portem lotniczym na świecie. Obsłużyło ono ponad 70 mln pasażerów, co dało przewagę 1,3 mln nad londyńskim Heathrow, dotychczasowym rekordzistą. To jednak nie koniec. Heathrow cały czas planuje budowę trzeciego pasa... od około 20 lat. Dubaj natomiast obecnie rozbudowuje nowe lotnisko, które za 5 lat przejmie funkcje obecnego. Jego przepustowość wyniesie 200 mln pasażerów rocznie, co uczyni je bezdyskusyjnie największym na świecie.

Dlaczego w Europie nie możemy wybudować lotniska na 250 mln pasażerów i zawstydzić  Dubaj?

Decydują tutaj w dużym stopniu czynniki społeczne i polityczne – w Europie protesty  ograniczają rozbudowę infrastruktury. W Dubaju, ze względu na jego położenie, nie stanowi to problemu.

Czym jeszcze Dubaj przyciąga inwestorów?

Dubaj to też brama na kontynent afrykański, kraje Bliskiego Wschodu i tę niepozorną na pierwszy rzut oka część świata, czyli Azję Centralną. Te rynki są niezwykle chłonne, mają ogromny niedosyt towarów i usług, a w dodatku demografia jest tam wymarzona – połowa społeczeństwa to ludzie w wieku poniżej 25-30 lat. To ogromna szansa dla biznesu, aby tam się zakorzenić. Jednak “the time is now” - musimy teraz wchodzić na ten rynek, bo za parę lat będzie nasycony, jeśli nie w pełni, to na pewno w o wiele większym stopniu niż teraz. Bardzo dużo podmiotów polskich już znalazło tam swoje kontakty, ale powinno być ich jeszcze więcej. W porównaniu do Francuzów, czy Niemców, nas tam prawie w ogóle nie widać.

„Brama na inne rynki” brzmi dobrze, ale nie zapominajmy, że polski eksport skupia się głównie na produktach agrarnych, w przypadku których czas odgrywa ogromną rolę. Czy zaplecze logistyczne jest na tyle sprawne, aby temu podołać?

Mamy w swojej strukturze jednostkę, która zajmuje się przewozami towarów, czyli Emirates SkyCargo. Średnio kilka ton dziennie polskich towarów ląduje za naszym pośrednictwem w ZEA i innych częściach świata korzystając z połączenia przez Dubaj. Dodatkowo zdolność przewozowa zwiększy się niebawem o 84 tony tygodniowo, dzięki wprowadzeniu Boeinga 777-300ER na trasie z/do Warszawy od 1 grudnia br. W ubiegłym roku infrastruktura Emirates wzbogaciła się o specjalny terminal cargo na lotnisku w Dubaju, gdzie te przesyłki są wysyłane w przyspieszonym tempie. Naszym rekordem jest przesłanie towarów wielkogabarytowych z Warszawy do Australii w ciągu 40 godzin. A przecież to dopiero początek.

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła