Nowe technologie ratunkiem dla służby zdrowia?

opublikowano: 27 kwietnia 2016
Nowe technologie ratunkiem dla służby zdrowia? lupa lupa
Wydatki publiczne na ochronę zdrowia w Polsce wynoszą 4,7 proc. PKB. W Europie Zachodniej 7,5 proc.

Starzenie się społeczeństwa wymaga szybkich zmian, idących ku nowoczesnej, zinformatyzowanej medycynie.

 

W przypadku polskiej medycyny nowe technologie gubią się pośród codziennych problemów. W służbie zdrowia natłok zapowiedzi polityków, idących za nimi restrukturyzacji, zmian organizacyjnych i nowelizacji prawa przysłania kolejne technologiczne innowacje, o których się nie mówi albo mówi się bardzo mało. Tymczasem nowe technologie dają lekarzom coraz bardziej wyrafinowane instrumenty, które służą ratowaniu życia i zdrowia. I nie chodzi o skalpele i strzykawki, ale o sprzęt komputerowy i elektroniczny, wnoszący do szpitali i przychodni nową jakość diagnozowania chorób i opieki nad pacjentami.

Diagnoza na odległość

Przykład pierwszy z brzegu: telemedycyna, która nie ma nawet swojej osobnej definicji w prawie, ponieważ uznawana jest jedynie za uzupełnienie standardowych usług. Uzupełnienie? To „uzupełnienie” wnosi zupełnie nową jakość do ekonomiki i efektywności działania służby zdrowia.

Z obserwacji i badań statystycznych wynika bowiem, że w większości przypadków standardowe wizyty lekarskie dotyczą konsultacji na temat dalszego stosowania leku, sposobu odżywiania się lub niepokojących objawów, co do których wątpliwości mogą być rozwiane poprzez rozmowę. Wizyta w przychodni nie jest więc niezbędnie konieczna. Tymczasem w ramach telemedycyny funkcjonuje usługa telediagnostyki. Jak to działa? Lekarz i pacjent mają do dyspozycji internetowe łącze wideo. Zamiast standardowej rezerwacji i wizyty w przychodni konsultacje odbywają się online. Jeśli lekarz oceni, że jest taka konieczność, do pacjenta wysyłany jest ambulans.

W Polsce rynek usług telediagnostycznych dopiero się rozwija, ale rodzima firma ProPlus działa na nim już od 20 lat. Koncentruje się jednak na aktywności międzynarodowej: dostarcza takie usługi do klientów w Arabii Saudyjskiej, Szwecji czy Indonezji, a zapowiada wejście na najtrudniejszy rynek świata: do USA.

Na podobny pomysł wpadł Paweł Sieczkiewicz, który założył w Czechach startup Telemedi.co. W 2015 wrócił do Polski, jest jednym z pionierów tej dziedziny. Dziś w jego systemie telemedycznym, za pomocą wideoczatów, porad udziela ponad 60 lekarzy.

Innym rozwiązaniem technologicznym jest telemonitoring: dane o stanie zdrowia pacjenta podłączonego do aparatury medycznej, np. EKG, są dostępne w formie teletransmisji. W ten sposób w przypadku pacjenta z podejrzeniem zawału serca dane z karetki lub z domu pacjenta docierają do specjalisty kardiologa, diagnoza jest szybsza, a karetka jedzie do szpitala albo dysponującego wolnym miejscem, albo najlepiej przygotowanego do poradzenia sobie z danym schorzeniem. Nie tylko skraca to czas interwencji, zmniejszając obszar zawału, ale też przynosi mniej powikłań.

Przykładem polskiego zastosowania teleEKG w praktyce służy spółka Medicalgorithmics, założona w 2005 r., która dzięki programowi PocketECG oferuje zdalne kontrolowanie zaburzeń pracy serca. Choć sprzedaż rozpoczęła w 2010 r., już rok później większość jej przychodów pochodziła z USA. Z takiego rozwiązania korzysta też iMed24, który podpisał kontrakt z małopolskim NFZ na dostarczanie tego typu usług.

Dzięki telemedycynie możliwa jest także rehabilitacja w domu – pacjent, wcześniej przeszkolony, może korzystać z odpowiedniego programu, nadzorującego jego postępy. Ma więc szansę ćwiczyć sam, nie tracąc czasu na wychodzenie z domu, odciążając zarazem gabinety specjalistów.

Jednym z niedawno testowanych rozwiązań technicznych teleopieki jest opaska biometryczna SIDLY Care, która posiada m.in. funkcję zdalnego monitorowania przez opiekuna, za pośrednictwem smartfona lub tabletu. Informuje ona o kluczowych parametrach organizmu podopiecznego, ma funkcję lokalizacji pacjenta inicjującego funkcję alarmową oraz posiada opcję alarmu na wypadek upadku i utraty przytomności.

Dotrzeć, gdzie wzrok nie sięga

Innym przykładem ciekawego rozwiązania w dziedzinie nowych technologii jest CyberOko – metoda i technologia diagnozowania świadomości oraz stymulowania i rehabilitacji pacjentów po urazie mózgu, którzy znajdują się w śpiączce lub stanie wegetatywnym i nie ma z nimi kontaktu. CyberOko jest pierwszym na świecie systemem integrującym pomiary medyczne i komputerowe techniki interakcji człowiek-komputer. Urządzenie jest w stanie ustalić, gdzie pacjent się patrzy, za pomocą czterech diod zamieszczonych w rogach rejestratora, który zbiera światło odbijające się w rogówce. Wynalazek naukowców z Politechniki Gdańskiej otrzymał w 2013 r. nagrodę premiera RP, został opatentowany w Polsce i w USA.

Innowacje mogą być stosowane także w leczeniu dzieci z autyzmem, zespołem Downa, ADHD czy upośledzeniem umysłowym. Na terapię tabletem wpadła na pomysł firma z Krakowa: DrOmnibus okazał się niezwykle przydatnym i efektywnym urządzeniem. Dzieci mogą korzystać z aplikacji podczas zajęć z terapeutą, jak i samodzielnie w domu. Za to rozwiązanie firma otrzymała nagrodę: „Mobile Awards 2014”, a teraz planuje wprowadzenie produktu na rynki zagraniczne.

Przyszłością wydają się także bioimplanty, opracowane przez zespół naukowców z Politechniki Warszawskiej, które wykorzystują technologię druku 3D. Bioimplant służy do regeneracji tkanki kostnej. Proponowana metoda opiera się na zaawansowanych, biodegradowalnych materiałach i druku 3D. Na podstawie obrazów tomografii komputerowej jest tworzony kształt implantu, dopasowany do pacjenta i idealnie wypełniający ubytek kości. Implant ułatwia regenerację uszkodzonej tkanki, a sam ulega rozpadowi, gdy kość jest już w pełni ukształtowana.

Sporo dzieje się także w obszarze badań klinicznych i laboratoryjnych. Inno-Gene, spółka biotechnologiczna, przeniesie się na sekwencjonowanie nowej generacji – technologię dostępną na świecie zaledwie od kilku lat. Spółka ta zajmuje się sprzedażą testów wykorzystywanych np. w diagnostyce różnego rodzaju nowotworów i innych chorób uwarunkowanych genetycznie. Pojawiają się także tzw. self-testy, do samodzielnego zrobienia przez kupującego. Firma niedawno podpisała umowę dotyczącą przejęcia 36,5 proc. udziałów w spółce Central Europe Genomics Center (CEGC), która ma w Polsce wyłączność na technologię (i jej dystrybucję) z obszaru badań genetycznych — sekwencjonowania całego genomu. Planowana jest też budowa biobanku, czyli obszernej bazy zawierającej wyniki badań DNA.

Pacjent skomputeryzowany

Z kolei głos środowiska lekarzy jest jednoznaczny – od medyków rodzinnych po specjalistów, wszyscy pragnęliby wprowadzenia elektronicznej karty pacjenta, która zawierałaby zestaw danych, pokazujących historię leczenia. Ustalenie, kto i za co ma odpowiadać, do jakiej placówki ma być skierowany chory w szybki sposób umożliwi rozładowanie kolejek.

Czego brakuje? Infrastruktura informatyczna jest, nie ma spójnie zarządzanego centralnego systemu, który obejmowałby zarówno szpitale, jak też lecznice i przychodnie. Wielokrotne wprowadzanie danych do systemów weryfikacji terapii lekowej jest uciążliwe dla lekarzy i nie przynosi najważniejszego – nie daje jasnej informacji o sytuacji pacjenta. Lecznica ma swoje systemy, ale nie zwalnia jej to z obowiązku wprowadzania tych samych danych do systemu rozliczeń z NFZ. Wiąże się to również z koniecznością dodatkowego wprowadzenia ich do systemu kolejkowego, a często jeszcze do rejestrów. Trzeba przy tym podkreślić, że dane te są duplikowane z danymi zawartymi w dokumentacji medycznej pacjenta, którą w większości lecznic prowadzi się w wersji papierowej.

Jednym z rozwiązań, które polska służba zdrowia powinna wprowadzić, jest słownik kodów procedur, który jest już określony przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Każdej czynności diagnostyczno-terapeutycznej przypisano unikalny kod wraz z nazwą zabiegu oraz definicją opisową. Ten sam kod EAN miałyby polskie leki, odpowiednio stosowane do danych terapii i diagnoz. W ten sposób, po krótkich oznakowaniach, system ma szansę rozpoznać przypisany do dolegliwości preparat, który powinien być stosowany w odpowiedniej postaci i dawce.

Pacjent szybciej zdiagnozowany, ze zmniejszonym ryzykiem powikłań, wyleczony zostanie skuteczniej, a do służby zdrowia wróci za 10 lat, nie za rok. Informatyzacja nie tylko skróciłaby czas czekania pacjenta w kolejkach, ale lekarzom rodzinnym i pierwszego kontaktu ułatwiłaby cały proces leczenia. Brak jednolitej informatyzacji i historii choroby wydłuża proces, sprawia, że pacjent jest pozostawiony sam sobie, dostaje jedynie skierowanie na badanie, a później musi radzić sobie sam. Niejednokrotnie nie wie gdzie iść, do kogo się zgłosić, a w rezultacie spędza długie godziny w szpitalach i przychodniach. Lekarz, do którego w końcu dociera, nie może wiele zrobić, bo o chorobie wie tylko z opowieści. Według eksperta ds. informatyzacji służby zdrowia, Rafała Janiszewskiego: „W obecnym systemie podstawowymi pojęciami stały się: PESEL, procedura, ubezpieczony i uprawniony. Prospołecznie brzmi jednak: pacjent, leczenie, obywatel. Tym samym zapowiada się, że państwo chce przejąć większą odpowiedzialność za zdrowie obywateli, co może dać przy okazji mandat do przeznaczenia większych środków na leczenie”.

Systemy kwalifikacji do leków refundowanych, w ramach programów lekowych oczywiście działają. Pierwotnie miały na celu wskazanie terapeutom optymalnej metody leczenia, jednak szybko okazało się, że wprowadzenie danych pacjenta do systemu jest obligatoryjne i warunkuje możliwość refundacji leku. Refundacja ta jest również uwarunkowana całą gamą danych wprowadzanych do systemu w celu udowadniania skuteczności leczenia. W szansie znalazły się więc zagrożenia – po pierwsze, mnogość niespójnych ze sobą systemów generuje dodatkowe koszty, którymi obciążony jest nie tylko NFZ, ale także lecznice. Po drugie, wprowadza to większy zamęt niż korzyść.

Potrzeba zmian

Jak wskazuje raport PwC „10 trendów w polskiej ochronie zdrowia 2016”, w Polsce jest 800 szpitali oraz około 220 tys. łóżek szpitalnych, co daje blisko 6 łóżek szpitalnych na tysiąc mieszkańców. Zadłużenie sektora publicznej służby zdrowia rośnie, bez kolejnej ingerencji ze strony państwa sektor publiczny może osiągnąć poziom zadłużenia, powodujący, że jego obsługa bieżąca nie będzie już możliwa. Rozmowy na temat likwidacji NFZ i zamiany go na powszechny system budżetowy dla każdego obywatela trwają.

Wraz z bogaceniem się społeczeństwa wydatki Polaków na medycynę będą rosły. Mimo że nie ma społecznej akceptacji na projekt prywatyzacji służby zdrowia czy obniżenia liczby darmowych świadczeń medycznych, to jak pokazują badania, Polacy w ponad 80 proc. zgadzają się na dopłaty do podstawowych usług medycznych. Czy świadomość, że „szybciej znaczy drożej” aż tak mocno wbiła się w naszą świadomość? System opieki zdrowotnej będzie potrzebował coraz więcej prywatnych pieniędzy, szczególnie w obszarze nowych technologii. Dlatego tak ważny jest dialog pomiędzy nauką i biznesem, owocujący programami wspierającymi innowacyjne badania.

AUTORKA: Nikola Bochyńska

Komentarze (0)
Dodająć komentarz, akceptujesz regulamin forum.
dodaj komentarz
 
 

obecnie brak komentarzy, zapraszamy do komentowania.

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła