Ostrożnie z życzeniami

opublikowano: 6 marca 2023
Ostrożnie z życzeniami lupa lupa
fot. Fratria / AS

Inwersja krzywej rentowności, do której rynek zaczął się przyzwyczajać, widoczna jest już nawet w przypadku dziesięcioletnich i trzydziestoletnich obligacji USA. To zapowiedź stłumienia inflacji, ale w przeszłości podobne wydarzenia poprzedzały też nadejście głębokiej recesji.

Ujemny spread między dziesięcio- i trzydziestoletnimi obligacjami nie musi się inwestorom kojarzyć negatywnie. W ostatnich miesiącach pojawił się na kilka dni w październiku i grudniu ub.r., co poprzedziło kolejną falę zwyżek na giełdzie. Jednak w nieco dalszej przeszłości, tego rodzaju wydarzenia poprzedzały też załamanie na giełdach i nadejście recesji. Tak stało się w kwietniu 1990 r. (indeksy załamały się w wakacje), zimą 2000 r. (indeksy zanotowały szczyt w marcu, ale utrzymały wysoki poziom jeszcze parę miesięcy) i w lutym 2006 r. (hossa trwała jeszcze półtora roku).

Nie jest to pierwszy sygnał wysyłany inwestorom giełdowym przez rynek obligacji. Ujemny spread między dwu- i dziesięcioletnimi obligacjami utrzymuje się od czerwca. Inwersja pojawia się w otoczeniu wzrostu rentowności, co oznacza, że rynek dyskontuje kolejne podwyżki stóp – rentowność długoterminowych obligacji rośnie po prostu wolniej niż papierów o krótkim terminie – jednak nie przeszkadza to specjalnie we wzroście indeksów giełdowych. Kłopoty inwestorów giełdowych nie zaczynają się w trakcie spadku cen obligacji (wzrostu rentowności), lecz w sytuacji dokładnie odwrotnej – w 2000 i 2007 roku szczyt rentowności wyprzedził szczyt giełdowych indeksów i awizował ich załamanie. Ale też nie należy wyciągać pochopnych wniosków – nie każdy spadek rentowności odbija się zgagą na rynkach akcji. W przypadku dwóch poprzednich początków wielkiej bessy tak właśnie się stało, więc warto o tym ostrzeżeniu pamiętać. Pytanie brzmi oczywiście – czy teraz również inwestorzy powinni mieć się na baczności?

Po kolejnej fali wzrostu rentowności rozpoczętej równe cztery tygodnie temu publikacją z amerykańskiego rynku pracy, wskaźniki techniczne rentowności USA i Niemiec wskazują na wykupienie (tak naprawdę na wyprzedanie) rynku w długim, średnim i krótkim terminie. Korekta rentowności i wzrost cen obligacji są więc prawdopodobne, co z kolei może dać impuls do zwyżek indeksom giełdowym. Gdyby jednak korekta miała przerodzić się w dłuższy trend, prowadzony rzecz jasna nadziejami na spadek inflacji, ale wynikający przecież z wychłodzenia aktywności gospodarczej, taka korekta może być też sygnałem zapowiadającym nadejście recesji i giełdowej bessy. Cały problem z interpretacją sytuacji polega na tym, że po czterdziestu latach wzrostowego trendu (spadku rentowności) na rynkach obligacji, czynnych inwestorów, którzy pamiętaliby z autopsji zachowanie rynku obligacji w czasie wieloletniej bessy jest z pewnością niewielu, a takich, którzy podejmowali wówczas świadome, wynikające z doświadczenia decyzje, jest jeszcze mniej. Oczywiście mamy do dyspozycji wykresy i kroniki, lecz ich wskazania nie są jednoznaczne. Stąd niegasnące spory analityków i ekonomistów, czy obecna sytuacja przypomina bardziej dekadę lat siedemdziesiątych, pięćdziesiątych czy trzydziestych ubiegłego wieku. Jak dotąd wszystkie zapewnienia analityków, że oto rynek obligacji osiągnął dołek i taniej już nie będzie, wyprowadzały inwestorów w maliny – niemieckie dziesięciolatki są najtańsze od dwunastu lat, a wraz z nimi dołki cenowe kopie większość europejskich papierów (polskie są nieco przypadkowym wyjątkiem).

Jeśli jednak kierować się w ocenie uniwersalnymi wskazówkami analizy technicznej, wówczas owszem – można zaryzykować twierdzenie, że rynki obligacji mogą liczyć na przynajmniej chwilę oddechu, może nawet więcej niż chwilę. Ale im dłużej potrwa odreagowanie, tym bliższe będą prawdziwe kłopoty.

Emil Szweda, Obligacje.pl

 

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła