Piekło rajów podatkowych

opublikowano: 30 kwietnia 2016
Piekło rajów podatkowych lupa lupa
Według danych think-tanku Tax Justice Network (TJN) za 2013 r. w 82 jurysdykcjach traktowanych jako raje podatkowe działa 4,8 tys. banków kontrolujących kapitały szacowane na 21 bln dol.

Optymalizacja podatkowa to jedynie przedsmak tego, jakie możliwości oferują sekretne jurysdykcje. Pranie pieniędzy czy przyzwolenie na transfer łapówek – oto, co tygrysy lubią najbardziej

Ziemia u stóp Hindukuszu jest wyjątkowo żyzna. Topniejący śnieg spływa po zboczach najmłodszych gór świata, zbierając po drodze cenne minerały. W dalszym biegu formuje rzeki nawadniające afgańskie doliny. Bogata w minerały ziemia wydaje wyjątkowo obfite plony nawet najbardziej kapryśnych roślin. Tylko w tej szerokości geograficznej możemy zobaczyć ogromne pola zawierających opiaty białych maków. W 2007 r. 92 proc. heroiny na całym świecie pochodziła z łąk pod Noszakiem. Wprowadzenie na rynek takiej puli „twardych” narkotyków przynosi kolosalne pieniądze, a z raportu międzyrządowej organizacji Financial Action Task Force on Money Laundering (FATF) wynika, że jedynie 0,5 proc. zysków z obrotu „afgańskim złotem” trafia w ręce służb podatkowych, celnych czy organów ścigania. Co dzieje się z resztą? Parafrazując słynne słowa Pablo Escobara „biznes kokainowy jest prosty – korumpujesz kogoś tutaj, korumpujesz kogoś tam i znajdujesz przyjaznego bankiera, który pomaga ci sprowadzić pieniądze z powrotem”, można powiedzieć, że biznes heroinowy też jest prosty, jednak zamiast bankiera znajduje się przyjazną jurysdykcję, która przyjmie pieniądze pochodzące z przestępstwa, zalegalizuje i pomoże przekierować kapitał do oficjalnego obiegu.

Wycieczka w tropiki

Taka przyjazna jurysdykcja popularnie nazywana jest rajem podatkowym. Zazwyczaj kojarzy się z miejscem do ulokowania części majątku w celu uniknięcia opodatkowania. Jednak jakkolwiek nagannym etycznie zachowaniem są oszustwa podatkowe, są one stokroć mniej niebezpieczne niż pranie pieniędzy.

– Pojęcie „raj podatkowy” często przywodzi na myśl tropikalne wyspy pokryte palmami, których rządy kierują się zasadą przyjmowania wszystkich depozytów bez zadawania zbędnych pytań o ich pochodzenie oraz charakteryzuje je wyraźna niechęć do współpracy z organami podatkowymi z innych państw – mówią eksperci organizacji Global Financial Integrity. – Jednak te klasyczne raje podatkowe obecnie stały się siedzibą ogromnej liczby firm. Nadal jest szeroki wybór miejsc na świecie, gdzie można zachomikować swoje środki bez nadzoru ze strony organów podatkowych. Innymi słowy, raj podatkowy nie jest rajem tylko z powodu niskich stawek podatkowych. To, co z jurysdykcji czyni prawdziwy raj, to brak transparentności finansowej. Dlatego naszym zdaniem bardziej precyzyjnym określeniem jest „tajemna jurysdykcja” i w związku z tym takie miejsca borykają się z problemami znacznie poważniejszymi niż tylko unikanie opodatkowania – dodają.

Z raportu FATF „Financial flows linked to production and trafficking of afghan opiates” wynika, że dla handlarzy afgańskimi makówkami najbardziej przyjazną jurysdykcją jest Dubaj. Pieniądze pochodzące z obrotu heroiną z całego świata trafiają do tamtejszego systemu bankowego, gdzie dokonuje się ich „legalizacja”. Stamtąd wędrują do kieszeni organizacji terrorystycznych. W kontekście prania pieniędzy pochodzących z przestępstw na wielką skalę Dubaj pojawia się nader często. Kiedy w lutym zeszłego roku światło dzienne ujrzały tajne dokumenty ze szwajcarskiego oddziału banku HSBC, okazało się, że instytucja najpoważniejszym przestępcom radziła otwierać konta firmowe właśnie w tym emiracie. Z propozycji skorzystał m.in. Emmanuel Shallop parający się handlem tzw. blood diamonds, czyli diamentami wydobywanymi w Afryce, na terenach ogarniętych konfliktami zbrojnymi, ze sprzedaży których finansowana jest wojenna działalność agresorów. 

Tranzytem do raju
Dubaj to jedno z wielu miejsc słynących z finansowej dyskrecji. Według danych think-tanku Tax Justice Network (TJN) za 2013 r. w 82 jurysdykcjach traktowanych jako raje podatkowe działa 4,8 tys. licencjonowanych banków kontrolujących kapitały szacowane na 21 bln dol. Kilka z nich to obszary pozostające pod kontrolą Wielkiej Brytanii, takie jak np. wyspa Guernsey, Malwiny, Gibraltar czy Brytyjskie Terytorium Antarktyczne.
Nielegalna działalność, taka jak handel narkotykami, sprzedaż blood diamonds czy obrót bronią, swoje źródło ma najczęściej w biednych krajach – we wschodzących gospodarkach lub rynkach pogrążonych wojną. Problemem, na który zwracają uwagę międzynarodowe organizacje, jest pogłębiająca się dewastacja tych regionów spowodowana skalą czarnorynkowych działań. Nie dość bowiem, że prowadzenie biznesu „pod ziemią”, w warunkach przestępczych, niszczy miejscowe rynki i społeczności, to jeszcze pieniądze pochodzące z tych aktywności wyprowadzane są z najbardziej potrzebujących ich obszarów.
– Nasz raport z 2015 r. pokazał, że nielegalny wypływ środków z krajów biednych i rynków wschodzących przekroczył 1 bln dol. rocznie w 2011 r. – relacjonuje Raymond W. Baker, prezes organizacji Global Financial Integrity. – Okazuje się, że z tego biliona dolarów ponad 83 proc. to transakcje z wykorzystaniem mechanizmu trade misinvoicing, czyli metody wyprowadzania pieniędzy z danego kraju, do której wykorzystuje się umyślne przekłamania przy fakturowaniu transakcji komercyjnych. Traktujemy to jako formę prania pieniędzy opartą o symulowanie obrotu dóbr i usług – tłumaczy.
Raport, o którym mówi Baker, to opublikowany przez GFI w grudniu ubiegłego roku „Illicit Financial Flows from Developing Countries: 2004-2013”. Z publikacji wynika, że na przestrzeni ostatnich lat największą dynamikę wzrostu funduszy wypływających z danego regionu – 8,6 proc. – odnotowała Azja. Badania pokazują, że głównym źródłem rosnącej pozycji Azji w tym niechlubnym zestawieniu są Chiny. To z tego kraju wypływa najwięcej pieniędzy – w 2013 r. suma nielegalnie wytransferowanych środków z Państwa Środka wyniosła blisko 260 mld dol. Dla porównania: z drugiej w tabeli Rosji wyciekło w tym czasie trochę ponad 120 mld dol. Zdaniem autorów raportu powodem takiego stanu rzeczy w Chinach jest wyróżniająca się skalą obecność globalnych korporacji, które fakturują eksport poniżej faktycznej wartości, a import powyżej w celu „optymalizacji podatkowej”.
 
Lepiej nie będzie
Przeciwdziałanie istnieniu rajów podatkowych jest z góry skazane na porażkę. Wymuszenie na danej jurysdykcji transparentności – jak możemy zaobserwować chociażby na przykładzie Szwajcarii – jest zadaniem karkołomnym. Gabriel Zucman w swojej książce „The Hidden Wealth of Nations: The Scourge of Tax Havens” („Ukryte bogactwo narodów: plaga rajów podatkowych”) pisał, że można raz na zawsze rozwiązać problem rajów podatkowych poprzez równoczesne nałożenie przez Francję, Niemcy i Włochy 30-proc. ceł na szwajcarski eksport do tych krajów. Autor tych słów powoływał się przy tym na praktykę zastosowaną przez Charlesa de Gaulle’a w latach 60. względem Monako. Księstwo odmówiło prezydentowi ujawnienia obywateli Francji ukrywających się tam przed rodzimymi organami podatkowymi. Problem rozwiązało nałożenie gigantycznych ceł.
Pozycja polityczno-gospodarcza rajów podatkowych takich jak Szwajcaria czy terytoria zależne od Wielkiej Brytanii jest jednak nieporównywalna do Monako i ciężko sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek zdecydował się na taki ruch. FATF w swoim raporcie “Money laundering through the physical transportation of cash” wskazuje, że dobrym sposobem na ograniczenie prania pieniędzy jest nałożenie limitów transakcji gotówkowych. Taką regulację musiałyby jednak wprowadzić gospodarki, na terenie których kwitnie czarny rynek oraz raje podatkowe. W obu przypadkach rządy krajów wyżej rozwiniętych mają niewielki wpływ na decyzje tamtejszych decydentów. Ponadto nie trudno dojść do wniosku, że istnienie owianych tajemnicą jurysdykcji jest na rękę wielu wpływowym ludziom. Przykład, który wypłynął przy okazji zeszłorocznej afery wokół szwajcarskiej filii HSBC, świetnie to obrazuje. Jeffrey Tesler, słynny pośrednik przy wręczaniu łapówek rządowi w Nigerii, transferował je poprzez swoje szwajcarskie konto. Dzięki tej jurysdykcji korporacja Kellogg, Brown & Root miała możliwość zarabiania kroci na niezwykle chłonnym nigeryjskim rynku. Kto chciałby pozbawiać takiego zysku firmę zatrudniającą 27 tys. osób? Cyniczne to, ale lepiej się przyzwyczaić, że za wieloma granicami na przestępcze działania przymyka się oko.

 

AUTORKA: Maria Szurowska

Zapraszamy do przeczytania majowego wydania "Gazety Bankowej".

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła