„Sieci”: Media na wojnie

opublikowano: 15 lutego 2021
„Sieci”: Media na wojnie

W nowym numerze tygodnika „Sieci” o proteście mediów przeciwko projektowi ustawy o opłacie od reklam piszą Marek Pyza i Marcin Wikło. Czy w tej awanturze chodzi o wolność słowa, czy jednak o dochody koncernów i ich władzę?

W artykule „Wojna o tort” dziennikarze piszą wprost analizując fakty: To wyjątkowo podła manipulacja, gdy z gębą pełną frazesów o odbieranej wolności przedstawiciele medialnych krezusów walczą o kasę i zapierają się rękami i nogami, aby nie dać uszczknąć z niej ani grosza m.in. na walkę ze skutkami pandemii, ochronę zabytków, cyfryzację czy wsparcie wartościowych projektów dziennikarskich.

Dziennikarze „Sieci” wyjaśniają: Podatek ma mieć formułę funduszu solidarnościowego, na który w większej części złożą się wpłaty bogatych, biedniejsi zapłacą mniej lub wcale. Akcja protestacyjna „Media bez wyboru”, owszem, była precedensem, ale jej unikatowość została zatłuczona przez polityków opozycji i sprzyjających jej komentatorów zgiełkiem oskarżeń o ściąganie haraczu, kneblowanie „wolnych mediów” i porównania do stanu wojennego, a nawet III Rzeszy.

Dziennikarze piszą również, że… decyzja o spektakularnej formie protestu zapadła – jak podał portal wPolityce.pl – w ostatnim momencie, wieczorem, we wtorek 9 lutego. Wtedy doszło do serii spotkań, podczas których grupa inicjatywna naciskała na pozostałe medialne koncerny, by przyłączyły się do akcji. Pyza i Wikło wskazują, kto prawdopodobnie zapoczątkował akcję: Według informatorów wPolityce.pl pierwsze skrzypce grali Bogusław Chrabota – redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, i Katarzyna Kieli – menedżerka nadzorująca telewizję TVN z ramienia amerykańskiego właściciela Discovery […]. Już na tym etapie zaczęły się nieporozumienia, do uczestników narady bowiem dotarło, na jak bardzo polityczny gest się decydują, wchodząc w grę wielkich koncernów. Jeszcze mniej do powiedzenia mieli pracownicy tych mediów, szeregowi dziennikarze, których zarządy wystawiły niejako na front walki o kasę.

W wywiadzie „Będziemy bronić każdego kawałka Polski” udzielonym Jackowi i Michałowi Karnowskim, Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej podejmuje wątek liczebności polskiej armii. Polityk podkreśla, że od czasów rządów PO-PSL zaszły spore zmiany.

- Gdy obejmowaliśmy władzę, siły zbrojne naszego państwa liczyły ok. 95 tys. Dziś, razem z WOT, mamy 135 tys., a więc znacznie więcej. Kierowane przeze mnie ministerstwo zmieniło zasady rekrutacji, mam także kolejne projekty, które omawiam z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim w ramach prac Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Chcemy, by żołnierzy było jeszcze więcej. Twierdzenia polityków czy nawet wojskowych, według których liczebność wojska nie ma znaczenia, a rzekomo liczą się tylko wyszkolenie i sprzęt, są absurdalne. Wszystkie te kwestie mają jednakowo ważne znaczenie – czytamy.

Minister przyznaje również, że nie należy zapominać o zagrożeniu ze Wschodu.

- Polityka Rosji jest polityką agresywną. Nie możemy lekceważyć tej armii. Władze w Moskwie przeznaczają duże środki na rzecz wzmocnienia wojska. Oficjalnie jest to armia licząca milion żołnierzy. Na tym tle to, co zastaliśmy – te 95 tys. żołnierzy w 2015 r. – wyglądało dramatycznie, nawet przy założeniu, że to agresor musi dysponować przewagą.

Konrad Kołodziejski w artykule „Nowi władcy świata” odnosi się do działalności światowych gigantów w dziedzinie technologii, m.in. na podstawie firmy Google:

Jeśli ktoś widział film „The Circle”, to być może nasuną mu się skojarzenia z przedstawioną w nim korporacją technologiczną, której pracownicy – w zamian za przywileje i dobre zarobki – tworzą kolektyw absolutnie podporządkowany pracodawcy. Oczywiście filmowa wizja toksycznej sekty prowadzonej przez charyzmatycznego technologicznego guru jest przerysowana, ale dość dobrze oddaje kierunek, w którym zmierzają współczesne wielkie korporacje.

Autor zauważa: Na ich czele stoją dziś biznesmeni zupełnie innego typu niż kiedyś. Zazwyczaj pełni pasji i wykształceni na przesiąkniętych lewicową atmosferą uczelniach używają swoich koncernów nie tylko w roli maszyn do zarabiania, lecz również jako taranów wykuwających nową rzeczywistość. To właśnie ta przyświecająca im wielka misja przeprowadzenia światowej rewolucji: technologicznej, społecznej i kulturowej, odróżnia nowe pokolenie biznesmenów od ich poprzedników wywodzących się ze starych burżuazyjnych rodów.

Minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka w rozmowie z Edytą Hołdyńską („Zielony konserwatyzm przybiera na sile”) wypowiada się m.in. na temat zapowiedzi Rafała Trzaskowskiego w sprawie większego finansowania walki ze smogiem w przypadku przejęcia władzy w Polsce:

- To Zjednoczona Prawica po raz pierwszy sformułowała program Czyste Powietrze. To jest program cywilizacyjny, inwestycyjny, którego w historii Polski jeszcze nie było. Ponad 100 mld zł właśnie na poprawę jakości powietrza poprzez zmniejszenie emisji pyłów i gazów cieplarnianych. Przypomnijmy, że w tej sprawie toczyło się wobec Polski postępowanie przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości. Ustalono, że ten problem był w Polsce dotąd w ogóle niepodejmowany. Dopiero my zaczęliśmy walkę.

Minister informuje również o szczegółach współpracy z samorządami:

- Naszą bolączką jest to, że samorządy próbują stworzyć własne programy, które często są nieefektywne, bo nie mają albo wiedzy, albo wystarczających środków finansowych. Zamiast tworzyć podobne rozwiązania, które powodują, że ludzie są zagubieni, moglibyśmy działać wspólnie na rzecz poprawy jakości powietrza. Chciałbym, by program Czyste Powietrze był dobrym przykładem współpracy samorządu z rządem […]. Polska to jest nasz wspólny dom, więc walka o czyste powietrze jest naszą wspólną sprawą […]. Chcielibyśmy, by samorządy zaangażowały się we wspólną walkę.

Maja Narbutt w artykule „Inwazja śnieżnych morsów” pisze na temat górskiego morsowania. - Górskie morsowanie nieoczekiwanie się skomercjalizowało i stało niezłym biznesem. Jest mnóstwo kursów weekendowych. W piątek mówi się o podstawach teoretycznych, w sobotę są zajęcia praktyczne, a w niedzielę już się idzie w góry – relacjonuje jeden z karkonoskich przewodników. Założenie jest proste: każdy może wejść prawie nago na Śnieżkę, jeśli jest w niezłej kondycji. Tak przynajmniej przekonują chętnych coraz liczniejsi trenerzy – czytamy.

Dziennikarka przytacza w swoim tekście opinię wykładowcy AWF z Wrocławia, profesora Andrzeja Pawluckiego. Naukowiec dość sceptycznie odnosi się do śnieżnego morsowania, jego rosnącej popularności oraz osób, które bez głębszego zastanowienia porywają się na ekstremalne wyzwania z temperaturą. Patrzy na nie z punktu widzenia socjologicznego i widzi w nich przejaw niskiej kultury masowej, nastawionej na szukanie wrażeń za wszelką cenę oraz naiwną wiarę, że ludzie mogą się upodobnić do superbohaterów. Teraz dołączył do tego nowy czynnik, związany z COVID-19.

Jesteśmy więźniami epidemicznymi, przebywamy większość czasu w zamknięciu. Takie wyjście w szortach w góry może być wyrazem spontanicznego buntu przeciwko ograniczeniom – podkreśla prof. Pawłucki.

W tygodniku także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Wojciecha Reszczyńskiego, Aleksandra Nalaskowskiego, Jana Pospieszalskiego czy Andrzeja Zybertowicza.

Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od poniedziałku 15 lutego, także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć TUTAJ

Wideo o zawartości najnowszego numeru „Sieci” kliknij TUTAJ

Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.

 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła