Złoto odzyskuje blask

opublikowano: 4 czerwca 2016
Złoto odzyskuje blask lupa lupa
fot: Shutterstock

Pierwsze trzy miesiące 2016 r. przyniosły wzrost cen złota o ponad 15 proc. i był to pod tym względem najlepszy kwartał od 30 lat. Dalszej zwyżce sprzyjają ujemne stopy procentowe i atmosfera niepewności unosząca się nad rynkami finansowymi

Chciwość potrafi zaślepić i ograniczyć zdolność obiektywnej oceny sytuacji. Nawet jeśli mierzą się z nią jednostki wybitne, takie jak John A. Paulson. Paulson to specjalista od zarządzania pieniędzmi, który w poprzedniej dekadzie zrobił karierę na miarę awansu do grona najbogatszych ludzi na świecie – pięć lat temu jego majątek wyceniany był na 16 mld dol. Zasłynął tym, że w 2007 r. zarobił 3,7 mld dol. na załamaniu cen instrumentów finansowych powiązanych z amerykańskim rynkiem nieruchomości. To było preludium do globalnego kryzysu, za którego symboliczny początek uznaje się upadek banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r. W warunkach kryzysu złoto z reguły drożeje – metale szlachetne mają reputację bezpiecznej przystani (ang. safe heaven), w której można się schronić na czas gospodarczego krachu i zawirowań na rynkach finansowych. Szczególnie, jeśli problemy rozlewają się na skalę globalną, zagrażając stabilności systemu finansowego.
Idąc tym tropem, Paulson intensywnie kupował złoto, dzięki czemu w 2010 r. pobił swój rekord sprzed trzech lat i zarobił pięć miliardów dolarów. Przekonany o kryzysie systemu pieniądza papierowego i wzroście cen szlachetnego kruszcu do 4 tys. dol. za uncję, część swoich aktywów wyceniał właśnie w złocie. Echa tej współczesnej gorączki złota dotarły także do Polski pod postacią ciągnących się kilometrami kolejek po wszelkie kolekcjonerskie monety z kruszcu sprzedawane w oddziałach NBP.
Ale we wrześniu 2011 r. cena uncji złota zbliżyła się do 1,9 tys. dol. i w ciągu kolejnych czterech lat spadła o 40 proc., do 1055 dol. Skąd tak znacząca przecena, choć przecież w tym czasie napięć w globalnej gospodarce nie brakowało?
 
Złota alternatywa
Jedną z głównych inwestycyjnych wad tego metalu jest brak dochodów związanych z jego posiadaniem. Złoto nie płaci żadnych odsetek. Więc jako bezpieczną przystań dla swoich pieniędzy inwestorzy wybierali przede wszystkim papiery dłużne emitowane przez Stany Zjednoczone, Niemcy, Japonię czy Szwajcarię. Ale olbrzymi popyt na obligacje w połączeniu z polityką ujemnych stóp procentowych prowadzoną przez coraz liczniejsze grono banków centralnych sprawił, że możliwości zarabiania na inwestycji w dług najbardziej wiarygodnych emitentów wygasły. Pożyczanie pieniędzy rządom Japonii, Niemiec, Szwajcarii, Szwecji, Danii, Holandii czy Austrii stało się przywilejem, za który inwestorzy muszą płacić.
– W takich warunkach jedna z głównych wad złota jest jego atutem – mówi Maciej Kołodziejczyk, zarządzający funduszami w Investor TFI.
Ten atut inwestorzy dostrzegli, kiedy na przełomie roku, pod wpływem obaw o stan globalnej gospodarki związanych z wątpliwościami co do utrzymania wysokiego tempa rozwoju przez Chiny, tąpnęły notowania na rynkach akcji. Amerykański S&P 500, najważniejszy indeks giełdowy, w ciągu trzech miesięcy stracił prawie 15 proc., niemal dokładnie tyle samo w górę poszło złoto. I choć do połowy kwietnia notowania na Wall Street niemal w całości odrobiły straty i znów są bliskie historycznym rekordom, to inwestorzy nie odwrócili się od złota.
– Warunki makroekonomiczne są dziś dla złota dość korzystne – ocenia Kołodziejczak.
Jednym z ważnych czynników stojących za zmianą nastawienia inwestorów do złota jest odwrócenie trendu wzrostowego na dolarze. Od początku 2014 r. dolar mocno szedł w górę, bo amerykańska gospodarka wydawała się być w dobrej kondycji, a Federal Reserve (Fed) – w przeciwieństwie do większości banków centralnych – przygotowywał się do cyklu podwyżek stóp procentowych. Ani perspektywa rosnących stóp procentowych, ani drożejący dolar nie są dla złota korzystne. Jego cena wyrażona jest w amerykańskiej walucie, więc jeśli ta idzie w górę, to automatycznie złoto staje się droższe dla inwestorów posługujących się innymi walutami. To ogranicza popyt. Wyższe stopy procentowe, przy utrzymującej się na niskim poziomie inflacji, również są dla złota niekorzystne – w takich warunkach przyzwoite zyski dają papiery dłużne, czego złoto inwestorom zaoferować nie może. Ale zapowiadany przez Fed początek cyklu podnoszenia stóp procentowych na razie ograniczył się do jednej podwyżki – z zera do 0,25 proc. w grudniu zeszłego roku. Kolejne amerykański bank centralny odkłada w czasie, bo kondycja tamtejszej gospodarki budzi coraz większe obawy. Tymczasem inwestorzy oczekiwali, że w tym roku stopy procentowe pójdą w górę 3-4 razy – swoje rozczarowanie odmiennym od założonego scenariuszem wyrazili odwrotem od dolara, który w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2016 r. stracił, w odniesieniu do koszyka walut najważniejszych partnerów handlowych Ameryki, niemal 10 proc.
– W ostatnich latach banki centralne zalały świat wydrukowanymi pieniędzmi, czego konsekwencją będzie kryzys zaufania do papierowego pieniądza. To czynnik sprzyjający wzrostowi cen złota – ocenia Konrad Łapiński, zarządzający funduszem Total FIZ.
 
Rekordowy popyt
Z danych World Gold Council wynika, że w pierwszym kwartale 2016 r. popyt na złoto wyniósł 1,3 ton i był wyższy niż w analogicznym okresie poprzedniego roku o 21 proc. Roczne globalne zapotrzebowanie to około 4,2 ton szlachetnego kruszcu.
Ponad połowa zużywanego na świecie złota przeznaczana jest na produkcję biżuterii, około 20 proc. przerabiana jest na sztabki i monety, dalsze 10 proc. wykorzystuje przemysł. Te trzy składowe popytu na złoto są relatywnie stabilne i w długim terminie lekko rosną, przede wszystkim ze względu na wzrastającą zamożność dwóch najludniejszych państw świata – Chin i Indii. Większą zmiennością cechuje się popyt na złoto ze strony banków centralnych (choć w ostatnich latach regularnie zwiększają one stan posiadania szlachetnego metalu), a przede wszystkim zapotrzebowanie zgłaszane przez inwestorów finansowych. To te dwie ostatnie grupy uczestników rynku złota decydują o tym, czy jego cena rośnie, czy spada.
A po dwóch latach spadku popyt ze strony inwestorów znów w szybkim tempie rośnie. John Paulson swoje zaangażowanie w złoto mocno ograniczył – spadek ceny spowodował, że aktywa, którymi zarządza, spadły z 38 mld dol. na początku 2012 r., do 18 mld dol. na koniec 2015 r.
 
„Sprzedawajcie akcje, kupujcie złoto”
Ale w branży funduszy hedgingowych nie brakuje zwolenników złota. Takich jak Stanley Druckenmiller. To on przekonał na początku lat 90. Georga Sorosa, żeby ten zagrał na dewaluację brytyjskiego funta, co przyniosło ponad miliard dolarów zysku. Druckenmiller zasłynął także z tego, że w trakcie trwającej ponad 30 lat kariery, zakończonej w 2010 r., zarządzany przez niego fundusz ani jednego roku nie zakończył na minusie. Przekaz Druckenmillera jest prosty: sprzedawajcie akcje, kupujcie złoto.
– Trend zmienił się na wzrostowy, ale to nie znaczy, że cena bez przerwy będzie rosła. Skok w górę na początku roku był dość gwałtowny, dlatego schłodzenie nastrojów w takiej sytuacji wydaje się naturalne – mówi Kołodziejczak.
W trakcie poprzedniej hossy, trwającej 12 lat, kurs złota poszedł w górę o niemal 600 proc., ale trend wzrostowy startował z bardzo niskiego poziomu. Tym razem trudno oczekiwać tak znaczącego ruchu cen w górę, chociaż impulsów podważających stabilność globalnej gospodarki i tym samym napędzających hossę na złocie nie powinno zabraknąć. Takich jak rosnące prawdopodobieństwo wygranej w listopadowych wyborach prezydenckich w USA Donalda Trumpa. Przed każdą elekcją analitycy zastanawiają się, jakie branże na giełdzie lub klasy aktywów mają szansę zyskać na wartości w przypadku zwycięstwa konkretnego kandydata. Ze względu na swoje niestandardowe poglądy ekonomiczne – między innymi chęć renegocjacji umów handlowych podpisanych przez Stany Zjednoczone czy zamiar obłożenia cłami produktów z Chin – Trump postrzegany jest jako zagrożenie dla globalnego ładu gospodarczego i rynków akcji. Wielu specjalistów uważa, że to właśnie złoto może być jednym z beneficjentów wygranej kandydata Partii Republikańskiej. Ale amerykańskie wybory mogą być dla hossy na złocie jedynie dopalaczem – nawet bez niego perspektywy szlachetnego metalu na najbliższe kilka lat wyglądają nieźle.

Autor: Tomasz Jóźwik

Zapraszamy do lektury czerwcowego wydania "Gazety Bankowej".
 
 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła